Rozdział 15
Siedziałam w wygodnym fotelu w samolocie. Wystartowaliśmy. Czyli nie
przyszedł. Nic go nie obchodzę. Ani ja, ani nasze dzieci. Spojrzałam na
Renesmee. Wyraźnie posmutniała. Spuściła główkę, a twarz zasłoniła jej kurtyna
włosów. W uszach miała słuchawki, ale wątpiłam, aby w tej chwili ciekawiła ją
bajka, choć jej nie wyłączyła.
- Dupek. Frajer. Kretyn. Idiota. Cymbał - wyrzucałam pod nosem
wszystko co mi ślina na język przyniosła. Do tego wiele innych mniej
cenzuralnych słów, ale wolę ich nie przytaczać. Kobieta siedząca przede mną
zerknęła na mnie, a ja posłałam jej wrogie spojrzenie i natychmiast wróciła do
poprzedniej pozycji.
- Kto zasłużył na takie słowa? - usłyszałam męski głos. Serce mi
zadudniło i odwróciłam szybko głowę. W przejściu, między fotelami stał Edward. Miał
na sobie dżinsy, podkoszulkę i koszulę. Ręce włożone w kieszenie, włosy jak
zawsze w klasycznym nieładzie, a na jego przystojnej twarzy złośliwy uśmiech. Odpięłam
pas i rzuciłam mu się na szyję. Objął mnie ze śmiechem i ucałował mój policzek
- Naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym odlecieć wam beze mnie?
- Tak… tak, sądziłam - odsunęłam się od niego. Edward chwycił moją
dłoń w swoją. Spojrzałam na Renesmee. Wpatrywała się w szybę, najwyraźniej
niczego nieświadoma. Edward puścił moją dłoń, a ja usiadłam obok córki. Wyjęłam
jej słuchawki z uszu - Kochanie, ktoś do ciebie.
Odkręciła głowę w moją stronę, a potem jej wzrok powędrował ku górze.
Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Tata! - krzyknęła, a Edwarda zamurowało. Pomogłam Ness wyswobodzić
się z krępujących pasów - Psysedłeś! - walnęłam ukochanego w ramię, żeby się
otrząsnął. Zamrugał i też się uśmiechnął.
- Pewnie, że tak. Nie mógłbym was zostawić samych - wyciągnął do niej
ręce, a ona uszczęśliwion, wpadła w jego ramiona. Uwiesiła się jego szyi.
Ludzie patrzyli się na to zamieszanie i podeszła do nas stewardessa.
- Proszę państwa, muszą państwo usiąść - upomniała nas, a na jej twarz
wystąpiły rumieńce, zapewne na widok Edwarda. Wypięła dumnie pierś i
zatrzepotała rzęsami. Co za… Uch! Wara od niego ty głupia blondynko!
Zaproponowała nam coś do picia, starając się zwrócić na siebie uwagę
miedzianowłosego, ale ten zupełnie nie zwracał na nią uwagi, co mnie ucieszyło.
Ukochany usiadł od brzegu, ja po środku, a Ness… na kolanach swojego
taty. Opowiadała mu zawzięcie gestykulując rączkami, a on pochłaniał z
ciekawością każde słowo. Jakby wyznawała mu jakiś wielki sekret. Patrzyłam na
tą scenę z uśmiechem. Czas na chwilę się zatrzymał. Czy teraz już wszystko
będzie dobrze? Zero kłopotów? Och, mam taką nadzieję.
Edward oderwał wzrok od naszej córki i skupił go na mnie. Obdarzył
mnie szerokim uśmiechem, a potem złożył na mych ustach słodki pocałunek.
Przygryzł moją wargę.
- Nie zostawię już was - szepnął w moje usta. Objął mnie opiekuńczo
ramieniem.
- Powinnaś iść spać skarbie - pocałowałam Ness w czółko.
Dziewczynka spojrzała na Edwarda.
- A jak się obudze, będzies? - zapytała z nadzieją, a on pokiwał głową
z uśmiechem.
- Będę. Śpij Ness - cmoknął ją we włoski. Rozłożył wolny fotel i
położył tam naszą córkę - Kolorowych snów - szepnął jej do uszka.
- Branoc - mruknęła i się skuliła, zamykając swoje czekoladowe oczka. Edward
odgarnął jej włosy z twarzy, a ona zmarszczyła niezadowolona nosek i odkręciła
się do nas plecami. Nie udało mi się powstrzymać cichego chichotu.
- Jest strasznie podobna do ciebie - powiedziałam, kładąc ukochanemu
głowę na ramieniu. Objął mnie opiekuńczo i przycisnął do siebie mocno. Udałam,
że brakuje mi powietrza, na co on tylko się zaśmiał.
- Mam tylko nadzieję, że będzie podejmowała lepsze decyzje niż ja -
westchnął i utopił nos w moich włosach. Usłyszałam jak zaciąga się moim
zapachem. Mogłam się też założyć, że zamknął oczy. Uśmiechnęłam się.
Tak to właśnie powinno było wyglądać. Wtuliłam się w niego. Byłam
zmęczona. Zakryłam usta dłonią i ziewnęłam.
- Śpij kochanie - szepnął w moje włosy - Ja przy tobie będę. Cały
czas. No chyba, że sama mnie przegonisz. Odsunęłam się od niego i przewróciłam
oczami.
- Teraz? Po tym wszystkich? Po tym jak cię odzyskałam? Po tym jak mi
wybaczyłeś? - uniosłam brew i potrząsnęłam głową - Nigdy - westchnęłam. Zbiera
się chyba na poważniejszą rozmowę - Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale…
- Przestań! - zatkał mi usta dłonią. Przewróciłam oczami, znów, a on
się zaśmiał - To co było, a nie jest nie pisze się w rejestr - zmarszczył brwi
- Czy jakoś tak. Nie ważne. Posłucha mnie Bells… - miał poważną minę -
Zawiniłaś ty jak i ja. Cicho! - zmrużył oczy,
widząc, że chcę coś powiedzieć - Po prostu o tym zapomnijmy. Zacznijmy
wszystko od nowa. Ja, ty, Ness i nasze drugie dziecko - położył dłoń na moim
brzuchu - Kocham cię Bello i nie chcę cię stracić, rozumiesz?
Pokiwałam głową. Zabrał dłoń z moich ust, ale szybko zastąpiły ją jego
cudowne usta. Oddawałam jego pocałunki cicho mrucząc z zadowolenia.
- Też cię kocham - szepnęłam, gdy się od niego oderwałam i wyrównał mi
się oddech - I chcę zacząć wszystko od nowa. Z waszą trójką - uśmiechnęłam się.
Jedną dłoń nadal trzymał na moim brzuchu, który zaczął masować.
Podnieciło mnie to, ale starałam się to zignorować. A drugą dłonią przejechał
po moim policzku, brodzie, szyi, wywołując przyjemne dreszczyki na moim ciele.
Wziął naszyjnik i go otworzył. Nadal było tam nasze zdjęcie.
- Hm… - mruknął wydymając wargi - Wiedziałem, że będzie do ciebie
pasował - przekrzywił głowę. Wyglądał zabawnie w tej chwili. Powstrzymałam
chichot, ale nie powstrzymałam szerokiego uśmiechu - Naprawdę za tobą
tęskniłem. Przez te pięć lat. Codziennie o tobie myślałem. Traciłem nadzieję,
że kiedykolwiek znów cię ujrzę. Zdjęcia nie oddają twojego prawdziwego piękna.
No i nie czułem ciepła twojej skóry. Twojego cudownego zapachu. Nie słyszałem
twojego głosu, twojego śmiechu… Nie mogłem oglądać twojej nachmurzonej lub
rozradowanej buźki, w zależności od twojego nastroju - patrzyłam się na niego
szeroko otwartymi oczami - To wszystko miałem tylko w swojej głowie. I wiesz co
mnie ucieszyło? - uniósł wzrok znad naszyjnika, na moją twarz - Że nadal
pachniesz tak samo. Nadal tak samo się uśmiechasz czy złościsz. Twoja skóra
nadal jest tak samo ciepła i miękka w dotyku - o cholera. Zamrugałam oczami.
Serio?! To powiedział Edward?! MÓJ Edward?! Miedzianowłosy zaśmiał się na widok
mojej miny i cmoknął mnie słodko w usta - Wiem, wiem. To nie podobne do mnie,
ale każdemu zdarza się powiedzieć coś, przez co wyjdzie na psychola.
- No… To zupełnie nie w twoim stylu. I ani razu nie przekląłeś, co
jest naprawdę do ciebie nie podobne. Jednak te słowa były bardzo miłe wiesz? -
uśmiechnęłam się - Ja też za tobą bardzo tęskniłam. Nie, nie licz, że ja się
rozkręcę jak ty - pocałowałam jego policzek. Wyczuwałam pod ustami kujący
zarost mego towarzysza - Też tęskniłam. Czasem nawet odpływałam, gdy myślałam o
tobie. O tym co było kiedyś - jego usta wygięły się w złośliwym uśmiechu.
Walnęłam go lekko w ramie - Mówię poważnie. Czasem widząc parę przyjaciół,
myślałam, że kiedyś to byliśmy my. Tęskniłam za tym co było. Tylko ty znałeś
mnie wtedy na wylot. Nawet gdy milczałam. Byłeś moim najlepszym przyjacielem,
potem kochankiem… No, a teraz jesteś mężczyzną, który zdobył moje serce.
Mężczyzną, któremu urodziłam dziecko i urodzę kolejne.
- A miałaś nie mówić czegoś, co nie jest podobne do ciebie - zaśmiał
się. Odpiął mi pas. No ludzie, już lecieliśmy nie był mi potrzebny, i szybkim
ruchem przeciągnął mnie na swoje kolana. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego
szyi, a on głaskał moje plecy - Przeczytałaś moje listy Bells?
- Mhm… - mruknęłam i kiwnęłam głową. Pocałowałam kącik za jego uchem -
Wszystkie. Nawet po kilka razy. Trzymam je nawet pod poduszką. Naturalnie
płakałam przy tym jak bóbr.
- Aż takie wzruszające były? - zaśmiał się, ale w jego oczach,
cudownych, zielonych oczach czaiła się powaga.
- To też. Ale były też pisane prosto z serca - uśmiechnęłam się - No i
uświadomiłam sobie jak wiele straciłam. Przez własnych rodziców - potrząsnęłam
głową. Przygryzłam wargę, na co on uniósł jedną brew.
- O co chodzi Bells? - zapytał. No tak. Jak zawsze.
- Dzięki tym listom uświadomiłam sobie jeszcze jedno. Uświadomiłam
sobie jak bardzo mocno cię kocham i nie jak przyjaciela, ale jak mężczyznę, u
którego boku chcę spędzić resztę swojego życia - spojrzałam mu w oczy. Z jego
własnych biła miłość. Położyłam dłonie na jego karku i bawiłam się włoskami,
które tam się znajdowały.
- Czy nadal drzemie w tobie ta szalona Bella, którą byłaś pięć lat
temu? - uśmiechnął się figlarnie. Co on knuje? Wzruszyłam ramionami - Cóż,
zaraz się przekonamy - sprawdził czy Ness śpi i wstał. Ruszył… gdzieś, ciągnąc
mnie za sobą. Zmarszczyłam brwi.
- O nie! - pisnęłam - Edward, oszalałeś?! - on tylko się zaśmiał i po
chwili już zamykał drzwi od kabiny - Edward, nie zamierzam się z tobą kochać w
toalecie! - ale… to było podniecające. Serio. On znów się zaśmiał. Pochylił się
nad moim uchem i przygryzł jego płatek.
- W szkole ci to nie przeszkadzało - zamruczał, a ja zadrżałam -
Czasem nawet sama mnie ciągnęłaś - odchylił moją głowę i odgarnął włosy, aby
mieć lepszy dostęp do mojej szyi, na której składał pocałunki. Czułam przyjemny
ucisk w podbrzuszu i wilgoć między nogami. Przygryzłam wargę.
Nasze usta szybko się odnalazły i złączyły w namiętnym i gorącym
pocałunku. Jęknęłam w jego usta. Objęłam go rękoma za szyję, a palce wplotłam w
jego włosy. Jego dłoń zjeżdżała w dół mojego ciała. Rozpiął moje dżinsy i je
rozsunął. Przygryzł moją wargę, a potem ją zassałam. Znów jęknęłam. Wyczułam
jak się uśmiecha.
- Masz za dużo ubrań - wymruczał. Złapał za krawędzie mojej koszulki.
Uniosłam ręce no góry i po chwili byłam w samym staniku. Wyczuwałam jego
nabrzmiałą erekcję i po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć - Co się
szczerzysz?
- Nic - pokręciłam głową, nadal się uśmiechając - Zupełnie nic.
- Akurat - przycisnął mnie do ściany kabiny i otarł się o mnie.
Wciągnęłam głośno powietrze i zacisnęłam zęby, aby nie jęknąć - Hm… - polizał
najpierw jeden obojczyk, a potem drugi - Nie podoba mi się, że nie jęczysz.
Trzeba to zmienić.
- Edward do cholery, jesteśmy w samolocie… Usłyszą nas! - czy ten człowiek
w ogóle nie myśli? - Usłyszysz moje jęki w domu. Chodź tu - złapałam go za
koszulę i przyciągnęłam do siebie, aby złączyć nasze usta.
- Jesteś strasznie niecierpliwa - zaśmiał się, wsuwając język do mych
ust. Jedną ręką rozpiął mój stanik i po chwili stałam w samych dżinsach. Tak
nie będzie. Zdjęłam z niego koszulkę - O nie… - złapał mnie za nadgarstki, gdy
chciałam rozpiąć jego spodnie - Cierpliwości - zaczął pieścić ustami i językiem
moje piersi. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy - Dobrze?
- Głupie pytanie - jęknęłam, gdy zassał mojego sutka. Zacisnęłam zęby
- Pragnę cię Edwardzie. Proszę, kochanie.
- Gdyby nie to, że mamy mało czasu, chętnie zobaczyłbym jak mnie
błagasz - zaśmiał się. Chwile później oboje byliśmy nadzy. Uniósł mnie do góry,
a potem wsunął się we mnie. Udało mi się powstrzymać jęk. Objęłam jego biodra
nogami - Jesteś piękna Bells - trzymał ręce na moich biodrach i zaczął mnie na
sobie unosić.
Uczepiłam się kurczowo jego ramion i zadrżałam. Nasze usta znów się ze
sobą zderzyły i złączyły w pocałunku, a on nie przestawał się we mnie poruszać.
Starałam się, naprawdę starałam, nie jęczeć, ale to było trudne. Ściana za
moimi plecami była zimna, ale w tej chwili mi to nie przeszkadzało. Moje ciało
było gorące, tak myślę. Albo to mi było gorąco.
- Gdy tylko znajdziemy się w domu… - wycharczał w moje usta - Nie będę
taki miły jak teraz kochanie - co to miało oznaczać? A znając Edwarda… mam się
czego bać. Może i bym pomyślała nad tym dłużej, ale on nie za bardzo mi w tym
pomagał, poruszając się we mnie coraz szybciej i coraz mocniej. Zaciskałam
mocno zęby, a głowę odchyliłam do tyłu, co on wykorzystał. Jego język zaczął
błądzić po mojej szyi. Zaczęłam się na nim zaciskać, a on wzmocnił ruchy. Coś
we mnie eksplodowało. Jakbym się rozpadała. To było… bolesne i przyjemne. Cichy
jęk wyrwał się z moich ust, dlatego szybko ugryzłam swój nadgarstek. Edward
znieruchomiał i oparł się czołem o moje - Kocham cię Isabello - cmoknął mnie i
wysunął się, na co ja się skrzywiłam. Lubiłam go czuć w sobie. Wydęłam wargi i
za to otrzymałam kolejnego, soczystego całusa - W domu skarbie.
Kiwnęłam głowy. Ubraliśmy się. On przeczesał swoje włosy, a z jego
twarzy nie schodził szeroki uśmiech zadowolenia. Miałam ochotę go walnąć.
Odwróciłam się w stronę lustra. O cholera. Miałam poplątane włosy. Przez niego!
Zmrużyłam oczy. Stanął za mną.
- Ślicznie wyglądasz - położył dłonie na moich biodrach i pocałował
mnie w tył głowy - Lubię twoją fryzurę „po seksie” - przewróciłam oczami i
starałam się doprowadzić włosy do porządku - Daj, pomogę ci westchnęłam z
rezygnacją i zwiesiłam ramiona. Odkręcił mnie w swoją stronę i zaczął palcami
rozczesywać mi włosy. Nie wiem ile tak staliśmy - No. Już. Chociaż naprawdę
tamta fryzura bardziej mi się podobała.
- Będę w takiej chodziła po domu - przejrzałam się w zwierciadle. Uf,
moje włosy wyglądały prawie normalnie. Edward wyciągnął mnie z łazienki. Szłam
między fotelami, purpurowa na twarz i oczywiście rozbawiłam tym mojego lubego -
Cieszę się, że cię rozbawiam - burknęłam. Nessie nadal spała. Usiadłam w fotelu
i założyłam nogę na nogę.
- Kociaku, nie gniewaj się na mnie. Po prostu jestem szczęśliwy -
wzruszył ramionami i zaczął mnie całować. Jak ja mam się na niego gniewać, gdy
on tak łatwo potrafi mnie rozproszyć?! Nie wytrzymam z tym człowiekiem chyba.
Raz mnie drażni, potem rozprasza… Och, znów hormony! Usadowiłam się wygodniej w
swoim fotelu i odrobinę go rozłożyłam.
Edward poprosił Stewardessę o trzy poduszki i trzy koce. Ta jebana
blondyna robiła co kazał. Była na jego pstryknięcie palcem! Uch, irytuje mnie i
ona! Najpierw mój ukochany okrył szczelnie Ness i podłożył jej pod głowę
poduszkę, a potem zrobił to ze mną. Zaśmiałam się. On jest cudowny. No mówię…
hormony. Uch!
Położyłam się na boku i zamknęłam oczy szczęśliwa. Naprawdę
szczęśliwa. Bo w końcu mam przy sobie Edwarda. Odnalazłam jego dłoń, a on
splótł nasze palce ze sobą.
- Dobranoc Bells - mruknął.
- Dobranoc potworze - szepnęłam.
- Jestem potworem? - mogłam się założyć o wszystko, że otworzył oczy,
o ile je zamknął, i uniósł brew. Pokiwałam głową.
- No… - powiedziałam sennie - Nawet nie wiesz jak wielkim potworem.
Bestią.
- W takim razie… Piękna dobrała się z Bestią - wyczułam na policzku
pocałunek chłopaka, ale ja już odpłynęłam w krainę snów.
---------------------------------------------------------------------------------------
A więc...
Koniec LSTH zbliża się wielkimi krokami i przybliża się początek nowego bloga. Tak samo jak zbliża się czas, na który wszyscy czekają całe 10 miesięcy. Wakacje. Macie już plany? Ja mam, ale nie wiem czy uda mi się je zrealizować. Oby.
Poprawiłam polski, niemiecki (chyba), matme (o zgrozo) i został mi tylko angielski. Jeden sprawdzian. Siedzę u kuzyna, patrząc jak bawi sie samochodami i czekam na mamę, która ma mnie zawieźć do szkoły. Uwielbiam jeździć tylko na jedną godzine.
Dość mojego smęcenia. Miłego dnia wszystkim!
Pozdrawiam,
Wasza s.w.e.e.t.n.e.s.s ^^