Rozdział 17
Od tygodnia Edward jakoś się dziwnie zachowuje. Jest taki… tajemniczy. Nie
wiem o co mu chodzi, a gdy się go pytam, twierdzi, że coś mi się wydaje. Wiem,
że coś przede mną ukrywa i chcę wiedzieć co! Jestem jedynie pewna, że nie ma
kochanki. Znam go bardzo dobrze. Nie zrobiłby mi tego. Kocha mnie. Tak, jestem
pewna jego uczuć.
Podstawą związku jest zaufanie, a ja Edwardowi ufam. Bezgranicznie. I on
ufa mi. Jasne, jestem o niego zazdrosna i mam ochotę wydrapać oczy każdej
zdzirze, która się na niego gapi, ale kto by nie był na moim miejscu? Która
normalna kobieta nie wściekałaby się widząc, że laski wpatrują się maślanym
oczami i pełnym pożądania wzrokiem, w mężczyznę, który jest dla nas całym
światem? I do tego jeśli ten mężczyzna w
każdej sytuacji wygląda jakby był modelem, który wyszedł z okładki najlepszej
gazety?
I znów to samo pytanie: Czemu ten człowiek pokochał akurat mnie? Kim ja jestem?
Nikim wyjątkowym. Zwykłą, szarą myszką. A on… pokręciłam głową. Chodzący Bóg
seksu.
- Bella! - usłyszałam krzyk brata. Uch, no tak. Dziś urządzaliśmy z
Edwardem grilla. Zaprosiliśmy Rose i Emmetta oraz Alice z Jasperem.
- Idę! - odkrzyknęłam.
Miałam już duży brzuszek. W końcu to już siódmy miesiąc. Sporo czasu
minęło. Nadal tęsknię za Jacobem. I Nessie też. Widzę to, ale Edwarda również kocha.
Kto normalny go nie kocha? Jest cudownym człowiekiem. Dba o mnie i Nessie.
Czasem tylko odnoszę wrażenie, że mój ukochany zakończył dojrzewanie umysłowe
na poziomie pięciu lat.
Ostatnio dał się pomalować Renesmee, bo Rose kupiła jej zestaw zabawkowy
do makijażu. Wyglądał komicznie, ale jak zawsze seksownie. Oczywiście, nie
mogłam tego zostawić bez pamiątki i zrobiłam mu serię zdjęć. Czy ten człowiek
chociaż raz wyglądał źle? Nie, nie sądzę. Bez względu na to czy ma na sobie
podarty worek na ziemniaki czy najlepszy garnitur, zawsze wygląda pociągająco.
Wzięłam z szafki dwie miski z jedzeniem na grilla i wyszłam powoli na
zewnątrz, do ogrodu.
- I oto idzie moja piękna kobieta! - powiedział Edward pijąc piwo i stojąc
przy grillu. Wywróciłam oczami, a w duchu westchnęłam. Mogłabym tak się gapić
na niego cały dzień. I nigdy mi się nie znudzi widok tego mężczyzny. Mojego
mężczyzny.
Postawiłam miski na stole i usiadłam obok Rosalie. Nessie przeszła do mnie
na kolana i jadła kanapkę. Pogłaskałam ją po włoskach.
- Mamusiu, a kiedy dzidziuś się ulodzi? - zapytała z pełną buzią.
- Niedługo maleńka. Poczekaj jeszcze, hm? - uśmiechnęłam się do niej
ciepło.
Poczułam na policzku ciepłe wargi ukochanego. Przekręciłam głowę i
utonęłam w jego zielonych oczach. Uśmiechnął się do mnie zawadiacko i cmoknął
słodko w usta. Nie wiem jak to zrobił, ale po chwili siedziałam na jego
kolanach, a Ness nadal na moich.
- Moglibyście nie przy mnie? - Emmett udał zniesmaczenie, a ja parsknęłam
cichym śmiechem. Ukochany oparł się brodą o moje ramie.
- Em, czyżbyś całowanie się widział tylko na filmach? Nie przeżyłeś nigdy
niczego w rzeczywistości? - zakpił Edward. Mój brat zgromił go wzrokiem.
- Ej, ej! - uniosłam rękę. - Bez docinek proszę! Ja wiem, że wy dwaj
bardzo lubicie się sprzeczać, ale darujcie sobie, chociaż dzisiaj, dobrze?
Proszę pamiętać, że ja jestem w ciąży. Ciężarnym kobietom się nie odmawia!
- Mi będzie jakoś trudno zapomnieć. - szepnął miedzianowłosy, kładąc dłoń
na moim brzuszku i zaczynając go delikatnie masować. Świnia! Wie, że jego dotyk
mnie podnieca! Zmroziłam go wzrokiem, co wywołało jego cichy śmiech. Seksowny
drań!
- Czy ty masz jakieś problemy w związku z moją ciążą?! - zmrużyłam oczy.
- Nie! - zaprotestował szybko, a kąciki jego ust zadrżały. - Zapomniałem też
dodać, że nie chcę zapomnieć. - zaśmiał się. - Nie złość się. Złość piękności
szkodzi.
- Ale i tak będziesz mnie kochał. - stwierdziłam.
- Zawsze ma belle. - cmoknął mnie lekko i słodko w usta. Teraz pewnie
wyglądaliśmy jak para zakochanych nastolatków, ale nie przeszkadzało mi to.
Przy Edwardzie czuję się jak nastolatka. Zakochana i szczęśliwa.
Leżałam zmęczona w sypialni, był już wieczór, a goście nadal byli. I to
dość wstawieni. Zwłaszcza Edward. Nie będę go wciągać na górę, niech sobie
nawet nie myśli. Pocałowałam Renesmee w czółko i wpatrywałam się w jej buźkę.
Przesunęłam palcem wskazującym po jej zaróżowionym policzku.
Chyba śniło jej się coś miłego, bo uśmiechała się leciutko. Ledwo
zauważalnie, ale jednak. Okryłam ją mocniej kołdrą i przytuliłam do siebie.
Moja córeczka. Zaszłam w ciążę młodo, racja. Nie byłam pewna czy sobie ze
wszystkim poradzę. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez tej małej,
miedzianowłosej dziewczynki. Mojego słoneczka.
Wróciłam myślami do dnia, kiedy poznałam Edwarda. Uśmiechnęłam się pod
nosem. Pamiętam, że wtedy lało jak z cebra, a ja wracałam ze szkoły.
Miedzianowłosy zajechał mi drogę i zaproponował, że mnie podwiezie. Zgodziłam
się bez słowa. Następnego dnia nie padało, ale on czekał pod moim domem. Od
tamtej pory zawsze służył mi jako szofer. Złapaliśmy wspólny język.
Rozumieliśmy się jak nikt inny no i nadal tak jest.
Zawsze był moim ochroniarzem, bo ja byłam nieśmiała i nie umiałam się
nikomu postawić. Teraz to się zmieniło - chodzi o moją nieśmiałość. Potem
chodziły plotki, że Edward jest moim chłopakiem, co nas nieco bawiło. Czasem
nawet odkrywaliśmy jakiegoś szopki przed całą szkołą. Ech, te czasy…
Teraz jesteśmy parą, mamy dziecko, a kolejne jest w drodze. Usłyszałam, że
ktoś wchodzi po schodach, na górę. Ostrożnie wyszłam na korytarz i zobaczyłam
zataczającego się Edwarda. Wzniosłam oczy ku górze.
- Renesmee śpi w naszej sypialni, więc ty śpisz w gościnnym. Nie zamierzam
czuć przez całą noc wódki. - zmarszczyłam nos.
- Oj, kochanie… - zachwiał się, ale nie spadł ze schodów. Jeden punkt dla
niego. - Uważam, że przesadzasz. Ja jestem całkowicie trzeźwy! - wybełkotał.
Ledwo co go zrozumiałam. - Będziemy się teraz kochać na korytarzu. - zaczął
zdejmować swoją koszulkę. Westchnęłam cicho.
- Nie. Nie będziemy się kochać Edwardzie. - złapałam go za nadgarstki. -
Chodź. - zaprowadziłam go do pokoju gościnnego. - Uch. Jestem w ciąży i muszę
się z tobą użerać! Nigdy więcej nie pijesz Cullen! - warknęłam. Pomogłam mu się
rozebrać.
- Jak sobie tylko życzysz o pani! - chciał się chyba skłonić, ale padł na
łóżko. Jezu, jutro niech mi choć piśnie na temat tego jaki go kac męczy to go
zabiję. Narzuciłam na niego kołdrę, pocałowałam w policzek i wróciłam do
Renesmee, przy której szybko zasnęłam.
Czułam, że coś muska moje policzki. Jęknęłam cicho i powoli uniosłam
ociężałe powieki. Edward i Ness szczerzyli się do mnie szeroko. To oni mnie
całowali i stąd te muskanie. Uśmiechnęłam się leniwie do nich.
- Hej. - wymruczałam. - Nie męczy cię kac?
- Już się z nim uporałem. Powinnaś wstawać. Wiem, że lubisz bardzo długo
spać kochanie, ale jest już piętnasta. - momentalnie się rozbudziłam i usiadłam
gwałtownie na łóżku, przez co zakręciło mi się w głowie. - Hej, hej! - Edward
mnie przytrzymał. - Spokojnie Bells. Zejdźcie za chwile na dół, dobrze?
Pokiwałam głową.
- Tylko się ubiorę. - pocałował mnie szybko i wyszedł, prawie wybiegł. Hm,
nie śmierdziało od niego wódką. Musiał długo myć zęby.
Ubrałam leginsy i luźną bluzkę. Moja córeczka uśmiechała się szeroko i
wyglądała na podekscytowaną. Edward w sumie też, gdy wychodził. Co oni knują?
Związałam włosy w koński ogon i wyszłam z sypialni. Na wejściu znieruchomiałam.
Na podłodze leżały płatki róż, tworząc coś w rodzaju dróżki. Renesmee
złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić „dróżką”. Uch, teraz i ja byłam
podekscytowana. Płatki były na korytarzu, a potem na schodach, po których
zeszłam.
Wow! Mój ukochany stał w salonie w… garniturze! Podszedł do mnie
nieśpiesznie, a w jego oczach widziałam niepewność i zdenerwowanie. O co chodzi
do licha?! Nie dał mi się dłużej zastanawiać, bo padł przede mną na jedno
kolano, a z wewnętrznej kieszonki czarnej marynarki wyjął małe, czerwone i
zamszowe pudełeczko, w kształcie serca. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Isabello… - zaczął, otwierając pudełeczko. Moim oczom ukazał się śliczny
i na pewno drogi pierścionek. Przyłożyłam dłoń do ust. - Obiecuję kochać cię do
końca swoich dni. Opiekować się tobą dniami i nocami. Będę cię chronił przed
wszystkim co złe… zostaniesz moją żoną?
Czułam w gardle narastającą gule. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie dałam
rady. Łzy spłynęły po moich policzkach i nie mogłam ich powstrzymać. Och, mój
Edward.
Bardzo powoli pokiwałam głową.
- Tak… - udało mi się wyszeptać. Miedzianowłosy odetchnął z ulgą. Czyżby
miał do tego wątpliwości? Jak mogłabym się nie zgodzić, aby być jego żoną?!
Wsunął pierścionek na odpowiednie miejsce i ucałował każdy palec po kolei.
- Dziękuję. - wstał i wziął mnie w ramiona. Okręcił nami ze śmiechem. -
Dziękuję ma belle.
Wtuliłam się w niego mocno, szczęśliwa jak nigdy dotąd. A więc to dlatego
przez kilka ostatnich dni był taki dziwny! Planował oświadczyny. Mój kochany
Edward. I jak ja mam go nie kochać?! Wiem, że się powtarzam, ale jednak… Jest
cudowny, wspaniały, zabawny, opiekuńczy, odważny, romantyczny… Ideałów nie ma?
Ja swój ideał znalazłam.
Przyciągnęłam jego twarz do swojej i złączyłam nasze usta w namiętnym acz
czułym pocałunku. Oddałam tej przyjemności całe swoje serce. Oddałam siebie.
Swoje emocje. Swoją miłość do niego. On nie pozostawał mi dłużny. Całował mnie z taką samą pasją.
- Nie ma za co… - wydusiłam, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
Oboje mieliśmy przyspieszone i nieco nierówne oddechy. - Nie znam innej
odpowiedzi. Pragnę być twoją żoną.
- Teraz już będziesz tylko moja. - postawił mnie na podłodze i pocałował
krótko.
- Już jestem Edwardzie. Zawsze byłam tylko twoja. - złapałam za klapę jego
marynarki. - To nie było konieczne. - chociaż w garniturze wygląda jeszcze
bardziej seksownie. Mówiłam już, że jest bogiem seksu, prawda?
- Ale miało być romantycznie. Udało mi się? - zapytał z błyskiem w oku.
Nie mogłam się nie roześmiać.
- Och, tak. Udało. To były moje najlepsze oświadczyny. Dziękuję. -
przytuliłam się do niego i przyciągnęłam też Renesmee, która szybko znalazła
się na rękach u Edwarda.
- A to były jeszcze jakieś? - teraz to on się zaśmiał. Pocałował Renesmee
w policzek, a potem mnie. - Kto chciał mi cię zabrać?
- Nie, nie było innych. - wyszczerzyłam się. - Jestem taka szczęśliwa
Edwardzie. - wyznałam, a moje oczy znów zaszkliły się od łez. - Dzięki wam.
- A ja jestem szczęśliwy dzięki wam, ma belle. - starł kciukiem moje łzy.
- Bez was moje życie nie miałoby żadnego sensu. Jesteście całym moim światem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ^.^
No i macie kolejny rozdział. Nie będę się zbytnio rozpisywała. Chciałam wam tylko podziękować za komentarze pod ostatnią notką, które naprawdę wiele dla mnie znaczą. Dziękuje, że jesteście <3 Koniec już tuż tuż, ale jeszcze pomęczycie się trochę ze mną :P
Kocham was,
s.w.e.e.t.n.e.s.s
Edit: Zapomniałam! Jeżeli ktoś chce się ze mną skontaktować, mam nowe gg :P 51086397
Pierwsza! Ide czytać
OdpowiedzUsuńKOCHAM. I tyle
UsuńŚwietne :) czekam na wiecej :)
OdpowiedzUsuńSuper świetne czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńBOSKI ROZDZIAŁ:) NIC DODAC NIC UJAC:) POZOSTAKE CZEKAĆ NA KOLEJNE ROZDZIAŁY:)
OdpowiedzUsuńpOZDRAWIAM I ŻYCZE DUZO WENY:)
MILYCH I UDANYCH WAKACJI ZYCZE:)
Rozdział genialny i co tu się długo rozpisywać. Czekam na nn, ciesze sie tym że jeszcze kilka rozdziałow zostało. Całuski :*
OdpowiedzUsuńJak jak kocham tego bloga! Nie jestem pewna jak ja przeżyję koniec tego bloga... Rozdział genialny i ostrzegam, że już chcę kolejny ;D
OdpowiedzUsuńDobra to na tyle. Weny i super wakacji ;-)
Świetny rozdział. Od razu spodziewałam się, że zaręczyny.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Selinka :*
Cudowny!!! Czekam na nn;)
OdpowiedzUsuń