czwartek, 21 sierpnia 2014

Gdzie jestem?

Blog dawno skończony, ale gdyby ktoś mnie szukał,
znajdziecie mnie na;
http://oblicze-prawdy.blogspot.com

Oblicze prawdy zostało założone 4 lipca 2016r.
Serdecznie zapraszam wszystkich chętnych!

Pozdrawiam,
Mrs.Cross

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Epilog

Epilog


Bella wyszła z domu, trzymając oburącz kubek z parującą czekoladą. Usiadła na stojącej na tarasie huśtawce i podciągnęła nogi. Zahuśtała się lekko i uśmiechnęła. Przysunęła kubek do ust i zrobiła niewielkiego łyka, aby się ogrzać, ale nie poparzyć języka. 
Spojrzała na dom i wsłuchiwała się w ciszę. Przerywało ją jedynie trzeszczenie łańcuchów huśtawki. Jej życie tak bardzo się zmieniło w ciągu kilku lat. 
Najpierw nieplanowana ciąża. Następnie ślub z niewłaściwym mężczyzną. Życie, które było kłamstwem. Powrót Edwarda. Wyjście prawdy na jaw. Kolejna ciąża. 
Brunetka zaśmiała się pod nosem i zrobiła kolejny łyk czekolady. Spojrzała na złotą obrączkę na palcu. Isabella Cullen. To cholernie jej się podobało. Nigdy nie zapomni dnia swojego ślubu. 
~*~
Denerwowała się co widać było po mocno przygryzanej wardze i kurczowo zaciskanej dłoni na ramieniu ojca. Trzymała mocno bukiet. Ręce jej drżały. Za pierwszym razem się tak nie denerwowała. Ale to może dlatego, że Jacob był tylko jej przyjacielem, a nie mężczyzną, którego darzy bezgraniczną miłością i planuje życie przy jego boku aż do śmierci.
W duchu dziękowała, że ma buty na płaskim obcasie. Inaczej jak nic zrobiłaby fikołka, mimo tego iż ojciec ją przytrzymywał. Rozbrzmiały pierwsze tony marszu Mendelsona. Miała wrażenie, że za chwilę, bardzo krótką chwilę, straci przytomność. A co jeżeli Edward nie stoi przed ołtarzem?! Wzięła głęboki wdech, aby w końcu się uspokoić.
Edward ją kocha i na pewno czeka na nią przed ołtarzem. Powolnym krokiem ruszyła wraz z ojcem po schodach i po chwili przekroczyła próg ślicznie ozdobionego kościoła. Stał tam. Ubrany w elegancki i zapewne drogi garnitur. On. Jej ukochany. Miała ochotę wyrwać się ojcu i wpaść wprost w ramiona ukochanego, ale musiała zachowywać się właściwie. Renesmee kroczyła w ślicznej różowej sukieneczce sypiąc różnokolorowymi płatkami kwiatków wokół siebie.
Czuła, że do oczu wzbierają jej łzy, ale nie przejmowała się tym. Po pierwsze ma prawo płakać na własnym ślubie. Po drugie ma wodoodporny makijaż, dzięki zapobiegliwości Rosalie, która swoją drogą była jej druhną i szła za nią w beżowej sukience do połowy ud.
Przez całą uroczystość nic się dla niej nie liczyło. Jedynie miedzianowłosy, który za kilka minut stanie się jej mężem. 
- Tak. - wyszeptała ledwie słyszalnie. Edward powtórzył jej słowo, po czym złożył na  jej ustach czuły pocałunek.
~*~
Do rzeczywistości przywrócił ją dotyk ciepłych warg ukochanego na policzku. Uśmiechnęła się do niego i położyła głowę na ramieniu. Od tamtej pory jest najszczęśliwszą mężatką i matką na świecie. Nigdzie nie ma szczęśliwszej kobiety niż ona jest w tej chwili.
- Wszystko w porządku Bells? - zapytał całując ją we włosy.
- Mhm. - potwierdziła skinieniem głowy. - Tak tylko rozmyślam. Nad przeszłością i przyszłością.
Nie ma marzeń, bo wszystkie się już spełniły. No... może ma jedno. Aby tak było już na zawsze. Aby nikt nie wkroczył do jej życia i go nie zepsuł.
-------------------------------------------------------------------------------------
Co na koniec?
Czy jest mi przykro, że koniec LSTH? Szczerze? To chyba nie. Spieprzyłam tego bloga, mówiłam to wiele razy, dlatego moja cała wena do niego zniknęła. Ale nie będę smęcić! Chciałam przede wszystkim podziękować wszystkim moim czytelnikom, za to że po prostu byliście i mam nadzieję, że nadal będziecie na pozostałych blogach :) Wiem, wiele razy narzekałam, wiele razy pisałam, że odejdę z blogosfery, ale chyba po prostu nie umiem was opuścić. Tak więc;
Zapraszam na nowego bloga gdzie jest prolog:
http://amnesia-life.blogspot.com

Żegnam z tego bloga
 s.w.e.e.t.n.e.s.s <3