Jeśli widzisz, że coś jest nie tak,
Zakończ to jak najszybciej,
Aby nie było za późno...
Rozdział 1
Minęło pięć
lat, odkąd się nie widzieliśmy. Odjechał, zostawiając mnie samą i nie mając
pojęcia o niczym. Obiecał, że zadzwoni, że się odezwie. Do tej pory, nie
otrzymałam żadnego telefonu, ani listu od Niego.
Wprawdzie
byliśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi i nic więcej. Jednak pewnego dnia, gdy
byliśmy sami w domu… zrobiliśmy to.
Nie wiem co nam strzeliło do głów. Chcieliśmy zobaczyć jak to jest, a nie
mogliśmy zrobić tego z pierwszą lepszą osobą. Wtedy On zaproponował, żebyśmy się kochali. Zgodziłam się. Przecież
znaliśmy się prawie od dziecka i wiedzieliśmy o sobie wszystko.
Od tamtego
dnia, nie zmieniło się między nami nic. Ewentualnie się polepszyło. A na tamtym
razie się nie skończyło. On był dobrym kochankiem i umiał zaspokoić każdą moją
potrzebę. Nikt o tym nie wiedział. Tylko ja i On.
Kiedy miałam
dwadzieścia lat, On oznajmił mi, że się wyprowadza z rodziną. Miałam nadzieję,
że się przesłyszałam, ale on powtórzył to jeszcze raz. Pamiętam uścisk Jego
silnym ramion, Jego zapach, smutek w Jego oczach, kiedy się żegnaliśmy. Mimo iż
to trwało kilka minut, dla mnie ta chwila była wiecznością.
Wtedy
ostatni raz Go widziałam. Nie wiem, dlaczego się nie odezwał. Pisałam do niego
listy, telefonowałam na jego komórkę, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Chciałam jechać za nim do Nowego Yorku, ale rodzice nie podali mi Jego
aktualnego adresu, chociaż byłam pewna, że są w jego posiadaniu.
Uciekłam z
domu. Spakowałam manatki i po prostu uciekłam. Pobiegłam do Jacoba, który od
zawsze był moim „bratem”. Opowiedziałam
mu wszystko i wyjawiłam swój sekret. Chłopak od razu podjął decyzję, żeby się
pobrać. Nie rozumiałam jego pobudek i nie od razu się zgodziłam.
Po czasie
jednak podjęłam decyzję i powiedziałam „Tak”,
a później powtórzyłam te słowo przed ołtarzem. Nasi rodzice byli zadowoleni, a
już szczególnie moi. Jacob wziął na siebie odpowiedzialność za mnie i za
Renesmee.
Do dziś
jestem mu za to wdzięczna. Nie wiem co by było gdyby on mi nie pomógł. Zapewne
zostałabym samotną matką. Po ślubie przeprowadziliśmy się do… Nowego Yorku.
Może to idiotyczne z mojej strony, szukać przyjaciela, ale co innego mogłam
zrobić? Jednak nigdy Go nie spotkałam. Przestałam się łudzić nadzieją, że
kiedykolwiek nadejdzie ta chwila.
On nie
wróci. Odszedł i już nigdy więcej nie wróci. Pogodziłam się z tą myślą. Nie
chce nawet o tym myśleć, ale… jest tak, jakby On nie żył. Nie daje żadnego
znaku życia od pięciu lat! Jako prawniczka mam wiele znajomości i niedawno
kazałam przeszukać nekrologi swojej sekretarce, aby się upewnić czy On żyje. Na
szczęście nie znalazła nikogo z takim imieniem i nazwiskiem.
Mogłabym
kazać komuś Go odszukać. W końcu mój znajomy jest detektywem, ale nie chcę
rozdrapywać ran. Pogodziłam się z Jego odejściem. Było to trudne i niemal
niewykonalne zadanie, ale jakoś mu zdołałam podołać, dzięki Jacobowi, ale
przede wszystkim dzięki Renesmee.
Nessie - bo
takie zdrobnienie wymyślił dla niej mój przyjaciel, twierdząc, że jest małym
potworkiem, kiedy go ugryzła, gdy zaczęła ząbkować - nie jest prawdziwą córką
Jacoba i On o tym wie. To właśnie tą odpowiedzialność wziął na siebie Jake.
Wyjawiłam
mu, że jestem w ciąży i powiedziałam kim jest ojciec dziecka. Jacob wziął na
siebie tę odpowiedzialność i każdemu powiedział, że to on jest ojcem Renesmee.
Wyjawiłam Nessie prawdę, gdy miała trzy latka. Zaakceptowała prawdę dość
spokojnie, lecz nie przestała nazywać Jacoba „tatą”, bo przecież to on ją wychował.
Jake mówi,
że powinnam powiedzieć prawdę jej ojcu, ale ja nie chcę. Zapewne domyślacie
się, że jest nim On. Przyjaciel, który pięć
lat temu odszedł i więcej się nie odezwał.
Nie wiem
czemu zebrało mi się na wspomnienia. Może dlatego, że dziś mija dokładnie pięć
lat od naszego rozstania? Westchnęłam i z filiżanką kawy udałam się do salonu.
Usiadłam wygodnie na kanapie i napawałam się urokiem soboty, kiedy do salonu
wszedł Jacob w spodniach dresowych, bez koszulki.
Zlustrowałam
go od stóp do głów. Bez dwóch zdań wyprzystojniał w ciągu pięciu lat. Włosy
niegdyś długie i czarne, teraz ściął na jeża. Dzięki regularnym ćwiczeniom w
siłowni, którą mamy na piętrze, wyrzeźbił sobie idealnie ciało, a jego ciemna
karnacja dodała mu uroku. Zdecydowanie, mam przystojnego męża.
Jacob
wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu i się przeciągnął, a
moich uszu dobiegł odgłos strzelających stawów. Jak zawsze skrzywiłam się na
ten dźwięk, a mój mąż się zaśmiał.
- Siemka,
Bells - przywitał się tym swoim zachrypniętym głosem, miłym dla uszu - Jest
sobota, a ty już na nogach o siódmej?
Wywróciłam
oczami.
- Wstałam
już o szóstej. Jak wiesz, nigdy nie lubiłam spać. A poza tym, czy nie
powinieneś do mnie powiedzieć „Witaj
ukochana żonko?” - zaśmialiśmy się.
- Och!
Przepraszam. Następnym razem zapamiętam - mrugnął do mnie i znów się uśmiechnął
- Idę do sklepu. Chcesz coś?
Pokręciłam
przecząco głową.
- Nie,
dzięki. Ale mógłbyś kupić coś dla Ness na śniadanie i jakąś bajkę, bo już mam
dość szperania po internecie, co też jej włączyć.
Chłopak
podniósł ręce i bezradnie je opuścił.
- Takie
uroki bycia matką.
Sięgnęłam
białą poduszkę od oparcia kanapy i rzuciłam w przyjaciela. Złapał ją i odrzucił
w moją stronę. Pomachał mi i wyszedł z domu. Ja natomiast odstawiłam filiżankę na szklany stolik i
powolnym krokiem ruszyłam na górę, do pokoju Ness. Co jak co, ale moja córka
odziedziczyła cechę rannego wstawania po mnie. Z tego co pamiętam, jej Ojciec
lubił sobie pospać do dziesiątej, a nawet do dwunastej.
Weszłam
cichutko, aby w razie czego nie obudzić córki, ale było to zbyteczne. Zastałam
Renesmee siedzącą po środku łóżka. Wyglądała słodko z zaspanymi czekoladowymi
oczkami i roztrzepanymi kasztanowymi włoskami.
- Cześć
kochanie - powiedziałam wesoło i usiadłam obok niej.
Mała wpełzła
mi na kolana i na nich usiadła, kładąc główkę na mojej piersi. Pocałowałam ją w
czubek głowy.
- Wyspałaś
się? - spytałam.
- Tak -
potwierdziła swoim melodyjnym głosikiem - Śniły mi się niedźwiadki.
Uśmiechnęłam
się szeroko.
- Dobrze,
kotku. Ale teraz musimy cię ubrać i zrobię ci śniadanie.
Ness
pokiwała główką i spełzła z moich kolan. Pobiegła do szafy i z trudem ją otworzyła.
Najchętniej bym jej pomogła, ale wczoraj prawie się na mnie za to obraziła.
Wiem, że to brzmi dziwnie, bo Ness ma zaledwie cztery latka, ale tak było.
Stwierdziła, że jest już duża, żeby sama wybrać sobie ubranka i sama się ubrać.
Patrzyłam
jak wyciąga czarne leginsy i różową tunikę, a następnie się w to ubiera. Miała
małe problemy, ale w końcu sobie poradziła, bo jak spytałam czy jej pomóc, to
posłała mi dziwne spojrzenie.
Kilka
miesięcy temu, jej pokój był fioletowy, ale pewnego dnia obejrzała z Jacobem
bajkę i zachciało jej się pokoju z imitacjami „Pokemonów”. Nie mieliśmy wyjścia… Cały pokój przeszedł remont.
Ściany pomalowane na niebiesko z różnymi potworkami z tej bajki. Kołdra z
Pikachu i Ashem i pełno maskotek pokemonów. Sama najbardziej lubię Pikachu…
Po jakimś
czasie usiadła mi na kolanach, a ja zaczęłam czesać jej włosy. Nie miałabym
serca jej ich ściąć. Syczała co chwilę, gdy ją pociągnęłam, ale w końcu je
wyczesałam i zrobiłam dwie kitki. Wyglądała naprawdę uroczo!
Uśmiechnęłam
się do niej szeroko, a ona odwzajemniła mi się tym samym. Poszłyśmy do kuchni,
bo oczywiście Jacob jeszcze nie wrócił. Pewnie znów spotkał jakiegoś kolegę i
musieli sobie porozmawiać. Westchnęłam i zabrałam się za robienie kanapek dla
córki.
- Z czym
chcesz? - spytałam, chociaż i tak znałam odpowiedź.
- Z selem i
pomidolem - odpowiedziała, po chwili namysłu.
Zaśmiałam
się cicho i po kilku minutach postawiłam przed małą talerz pożywnych kanapek. Zabrała
talerz, zsunęła się z krzesła i podreptała do salonu. Poszłam za nią i
włączyłam jej telewizor. Na jakimś kanale znalazłam bajkę (oczywiście Pokemony) i Ness, wlepiła w nią swoje
brązowe oczy.
Usiadłam
bezszelestnie na fotelu, ciągle patrząc na córkę. Bez dwóch zdań, wdała się w
swojego ojca. Podobne rysy twarzy, taki sam kolor włosów. Po mnie odziedziczyła
jedynie oczy. Nie wiem, jak wszyscy uwierzyli, że jest córką Jacoba… Nawet
głupi by w to nie uwierzył.
Wiele razy
się zastanawiałam, nad powiedzeniem Jemu prawy. Ale zanim ta myśl padła w mojej
głowie, uzmysławiałam sobie, że to On urwał kontakt i na pewno nie uwierzyłby,
że Renesmee jest jego córką. Powiedziałby, że chcę go wrobić w dziecko.
Po
policzkach poleciały mi łzy, co zauważyła moja córeczka. Odłożyła kanapkę na
talerzyk i do mnie podbiegła. Wpełzła mi na kolana i uwiesiła mi się na szyi.
Objęłam ją mocno i zacisnęłam powieki.
- Nie płacz
mamusiu - powiedziała zmartwionym głosem i się odsunęła.
-
Przepraszam skarbie - pocałowałam ją w policzek i przetarłam łzy - Już nie
będę. Oglądaj bajkę.
Pokręciła
głową.
- Nie cem
jus. Cem na spacerek.
Uśmiechnęłam
się do niej i wstałam, kiwając głową. W przedpokoju założyłam jej buty, a
następnie zrobiłam to samo ze sobą. Z wieszaka zabrałam jeszcze dla Ness czapkę
z daszkiem - możecie się domyśleć, że taką samą jak ma Ash… Wzięłam okulary i
je założyłam. Ness wzięła mnie za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz. Uderzył w nas
zapach porannego powietrza.
Poszłyśmy do
parku. Ja usiadłam na ławeczce, a Nessie poszła w stronę huśtawek. Zawibrował
mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na adresata i zaraz usunęłam
wiadomość, widząc, że to od operatora. Schowałam go ponownie i spojrzałam na
huśtawki.
Nie
zauważyłam Renesmee. Wstałam gwałtownie i pobiegłam w stronę, gdzie ostatni raz
ją widziałam. Przecież spuściłam ją z oczu zaledwie na ułamek sekundy!
- Renesmee!
- krzyknęłam ile sił w gardle, ale nie usłyszałam ani nie zobaczyłam córki.
Serce
podeszło mi do gardła, uniemożliwiając przełyk. Zaczęłam się rozglądać z
nadzieją, że jednak przeoczyłam córkę, ale moje nadzieje okazały się płonne.
- Renesmee!
- krzyknęłam ponownie - Nessie!
Nic. Cisza.
Ludzie przechodzący obok mnie, posyłali mi dziwne spojrzenia. Cholera jasna!
Pobiegłam przed siebie, bacznie się rozglądając wokół. Zauważyłam mnóstwo
dzieci, ale nigdzie nie zauważyłam Renesmee.
- Nessie! -
spróbowałam znów, ale nie uzyskałam od małej odpowiedzi.
Wyjęłam
telefon i wybrałam tak dobrze znany sobie numer. Usłyszałam głos męża po
sygnale.
- Co jest? -
spytał Jake.
- Jestem w
parku - powiedziałam roztrzęsionym głosem - Przyjedź natychmiast. Renesmee
zniknęła.
- Już jadę -
rzucił i się rozłączył.
Przeczesałam
wzrokiem park, kiedy usłyszałam za sobą głos.
- Czy to
pani córka? - spytał ktoś aksamitnym barytonem.
Odwróciłam
się momentalnie i spojrzałam w dół. Zobaczyłam moją córeczkę, trzymającą za
rękę, jakiegoś mężczyznę. Nie przejęłam się tym na początku, tylko od razu
porwałam małą w ramiona. Po policzkach poleciały mi łzy.
- Ness,
przeraziłaś mnie - wychlipałam.
-
Przepraszam mamusiu, ale widziałam motylka i ciałam go złapać.
Przycisnęłam
jej główkę do piersi i pocałowałam w czółko.
- Powinna
pani następnym razem pilnować dziecka.
Kiedy
mężczyzna odezwał się pierwszym razem, nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi,
zaabsorbowana odnalezieniem córki, ale teraz… Zamarłam sparaliżowana. Ten głos.
Znajomy głos. Głos należący do Niego.
Uniosłam
głowę i zobaczyłam Go. Pierwszy raz od pięciu lat, ujrzałam swojego
przyjaciela. Serce zadudniło mi w piersi. Nic a nic się nie zmienił. Te same
zielone oczy. Te same kasztanowe włosy ułożone w nieładzie… Wstałam powoli z
dudniącym sercem. Chwyciłam małą za rączkę, bojąc się, że znów zaginie lub On
mi ją odbierze.
- Witaj
Edwardzie - powiedziałam, a On zamarł.
-----------------------------------------------------------------------
Dzień Dobry xd Albo raczej Dobry Wieczór <3
Miałam was jeszcze pomordować i później wstawić nn, ale nie miałam serca <3 Mam tylko nadzieję, że rozdziałek wam się podoba <3
Issie, kochanie, jak ty we mnie wierzysz :* Ale mam nadzieję, że blog będzie wypałem, że tak powiem :D W sumie piszę już 5 rozdział, a w głowie dużo pomysłów <3
Nn dedykuję, mojej kochanej czytelnicznce <3 Ona już pewnie wie, że to o nią właśnie chodzi <3 Wampirku ten rozdział jest znów dla ciebie <3 Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna, że namówiłaś mnie na pisanie właśnie TEJ historii Belli i Edwarda :** Nigdy ci się za to nie odwdzięczę :** Muszę ci powiedzieć, że być może jeszcze zdążysz polubić Jacoba, ponieważ ten mój pomysł, o którym ci pisałam, będzie później, a nie w czwartym rozdziale, bo on stanie mi się tu przydatny w następnych notkach <3 Ale spokojnie! Jak mówiłam, tak zrobię, tylko później :** Jeszcze raz dziękuję, że mnie namówiłaś <3 Kocham Cię!!! <3 :**
Życzę wam wszystkim, aby ten ostatni tydzień wakacji był dla was zajebisty i żebyście zapamiętali go jak najlepiej :** Ja już mam z głowy wszelkie zakupy (mam nadzieję), więc mogę poszaleć <3
To zdjęcie mi się spodobało <3 Nessie mniej więcej jako czterolatka <3 Tylko, że zamiast pieska, powinien być Pikachu :** Ja was opuszczam chwilowo na tym blogu, bo mam pewną sprawę do załatwienia :D Issie wie o co chodzi <3
Dobranoc moje pyszczki :**
Dla Was z Największą Przyjemnością
Pisała, Pisze i Będzie Pisała...
Zwariowana Natalia <3
Rozdział świetny. Mam nadzieję, że niedługo dodasz nn.
OdpowiedzUsuńCudowny, boski, zajebisty. Dodawaj NN szybciutko ;D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!! Już się nie mogę doczekać nastepnego;)))
OdpowiedzUsuńRozdział cudo !! Renesmee jest taka słodka , ale powiem i szczerze że przestraszyłam się kiedy Belli zniknęła . Potem rycerz na białym koniu przyprowadził malutką zgubę . Mam nadzieje że wszystko sobie wyjaśnią i będzie pięknie jak w bajce . pewnie tak się stanie ale z czasem dla tego z utęsknieniem czekam na nn . Pozdrawiam i całuję Alex:*
OdpowiedzUsuńNo hej <3
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie wolno kończyć w TAKICH momentach? To jest zabronione. Co prawda nie znalazłam jeszcze na to paragrafu, ale sama go stworzę i to będzie karalne! No proszę Cię, zostawiasz mnie teraz i ja się zastanawiam co będzie dalej, jak Edward zareaguje, kiedy dowie się, że Ness to JEGO córka. A tak w ogóle to czekam na jego DOBRE WYTŁUMACZENIE czemu nie odzywał się do Belli. Co do dedykacji do dziękuję, kochanie! Ja już na wstępie pokochałam tę historię, co do Jake'a to okay, poczekam, a teraz wiesz co?
Obiecałam Ci, że do końca wakacji dodam NN na AYC, więc ten no...
Idę ją pisać.
Kocham Cię, bardzo mocno <3
Twój Wampirek.
PS.
UsuńZapomniałam napisać, że gwałcę zdjęcie Edwarda; te w zakładce "Bohaterowie".
Że ja wiem o co chodzi z tą sprawą? Ahaaa, o to chodzi! Zapomniałam. Rozdział wykurwisty, jeśli można się tak wyrazić. Hmm, rozdział znam, ale nie powiem skąd. Wtajemniczona wie o co chodzi. Jestem zaskoczona, jak Bell mogła wyjść za Jacoba. Sorry, ale nie cierpię tego idioty.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWeny życzę ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 1. Już nie mogę się doczekać następnego .
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Czekam na kolejne. estem strasznie ciekawa tego opowiadania. Jak dla Jacob może zniknąć. Nigdy go nie lubiłam ;p.
OdpowiedzUsuńBlog zapowiada się świetnie ;D Już nie mogę doczekać sie nn...!!!
OdpowiedzUsuńB
Dla mnie BOMBA!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
Czekam na kolejny !
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Świetny rozdział! Hmm... mam wrażenie, że nie powinnam się zbytnio przywiązywać do Jacoba, co?
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy Bella powie Edkowi, że Nessie to jego córeczka... mam nadzieję, że nie za szybko. W sumie to sam mógłby na to wpaść, skoro Renesmee jest tak bardzo do niego podobna...
Pozdrawiam i życzę weny, Aga :)
Rozdział zajebisty, nic dodać nic ująć! Ha w końcu spotkała Edka. Mam nadzieję, że da mu do wiwatu. Szczerze zszokowała mnie ta sprawa z Jacobem, rozumiem że są przyjaciółmi, ale żeby od razu ślub! Pewnie liczył, że w trakcie Bells się zakocha i bd mógł poruchać. Hehe, ja myślę tylko jedną kategorią, więc wiesz, nie miej mi tego kochana za złe.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawisz, że polubię Nessie. Tak, tak, nie lubię tego małego potworka.
O i jeszcze popieram naszego Wampirka! (z tym paragrafem i karalnością). Nie można kończyć W TAKIM momencie. Wiesz, co. Masz szczęście, że rozdział 2 już jest i zaraz lecę go czytać, bo inaczej dzwoniłabym do Komorowskiego (tak, tak mam go na szybkim wybieraniu), a on mi wystosuje taki paragraf, bo mu obiecam, że zadzwonię do Obamy w sprawie wiz. Tak, jego też mam na szybkim wybiaraniu. Więc jeśli bd miała z kimś problem to bez krępacji pisz, ja ci pomogę kogoś wysadzimy czy zgarniemy :) NIe wspominając już o pomocy szanownych Teletubis, Latającego Potwora Spagetii, Fineasza i Ferba (jezu jak ja to kochałam oglądać <3) i oczywiście Voldemorta.
Po za tym, bo się rozpisałam. Masz śliczny nagłówek.
Ok, idę ustawić się w kolejce za wampirkiem, też chcę pogwałcić Edwarda, z "bohaterów" :D
Buźki :*
Rozdzial super. Takiej wersji jeszcze nie widzialam. Jestem ciekawa ja zareaguje edward. Czytam dalej. Zapraszam do mnie www.niedostepnadlainnych.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń