sobota, 17 maja 2014

Rozdział 13

Rozdział 13

Wszystko mnie bolało. Wszystkie mięśnie… Miałam wrażenie, że przebiegłam pięć kilometrów bez chwili odpoczynku, bez kropli chłodnej wody. Zaczęłam powoli otwierać oczy. Światło poraziło moje spojówki i szybko zacisnęłam powieki. Wtedy poczułam uścisk na prawej ręce. Przekrzywiłam głowę i rozchyliłam delikatnie oczy. Ujrzałam swoją przyjaciółkę, brata i córeczkę. Cała trójka przyglądała mi się z troską. Posłałam im uśmiech, ale nawet od tego zabolała mnie szczęka. Chyba dostałam jakieś silne leki…
- Hej - powiedziałam i odchrząknęłam, aby pozbyć się chrypy.
- Idę powiadomić lekarza - rzucił mój brat i zniknął za drzwiami. Zdziwiło mnie, że leżę tu sama. Nie powinno być tu innych łóżek, innych pacjentów?
- Załatwiliśmy ci osobną salę - szepnęła Rosalie, najwyraźniej wyczytując pytanie, z wyrazu mojej twarzy - Ostatnio dużo przeżyłaś. Uznaliśmy, że potrzeba ci spokoju i odpoczynku.
Pokiwałam głową. Przypomniały mi się wydarzenia, sprzed kilku tygodni. Śmierć mojego męża, wspólna noc z ukochanym, przypadkowe wyjście prawdy na jaw, jego słowa, jego odejście… Zacisnęłam zęby, żeby nie płakać. Za dużo rady okazywałam słabość przy swojej córce. Nie mogę pozwolić, aby to się powtórzyło. Wzięłam głęboki, drżący wdech i w tym samym momencie wszedł lekarz.
- Prosiłbym, aby państwo wyszli - oznajmił, patrząc się na mnie. Miał około czterdziestki, czarne włosy w niektórych miejscach, gdzieniegdzie posiwiały. Jego sylwetka była wysportowana co zapewne zawdzięczał częstym wizytom na siłowni - Muszę porozmawiać z panną Swan na osobności.
Moi bliscy pokiwali głowy i opuścili salę. Doktor, Matt Evans - bynajmniej tak głosiła plakietka na jego fartuchu - usiadł na wcześniejszym miejscu Rosalie i przyjrzał mi się uważnie.
- Zaniedbywała się pani ostatnio - nie wiedziałam co oznaczała nuta w jego głosie. Gorycz? Złość? - Ma pani anemię, co nie jest najlepsze w pani stanie.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o jaki stan mu chodzi.
- Przepraszam… bo nie do końca pana rozumiem - mruknęłam - O jaki stan panu chodzi?
- Czyli pani nie wie - pokiwał głową - Jest pani w szóstym tygodniu ciąży.
W tej chwili, w mojej głowie powstał chaos. Jestem w ciąży. Z Edwardem. Nie ma co do tego wątpliwości. Był jedynym facetem, z którym się kochałam od… dłuższego czasu. Ale on wyjechał. Znów. Historia bardzo lubi się powtarzać. Tylko tym razem nie popełnię tego samego błędu co przed laty. Nie mogę ponownie go stracić. Być może teraz jest jakaś nadzieja dla nas? Może mi wybaczy? Muszę go odnaleźć! Ale jak? Co ja mogę zrobić?! Gdy tylko lekarz wyszedł, zalecając mi, że muszę zdrowo się odżywać, aby nie zaszkodzić sobie i dziecku, sięgnęłam po telefon. Jedną dłoń trzymałam na brzuchu.
Wybrałam numer do swojej sekretarki.
- Kancelaria…
- Amando, tu Bella - przerwałam jej - Musisz coś dla mnie zrobić… - podałam jej instrukcje i kilka nazwisk.

Wyszłam ze szpitala po tygodniu. Renesmee cieszy się, że będzie miała brata lub siostrę. Zawsze marzyła o rodzeństwie, ale ja będąc z Jacobem nie mogłam jej go dać, z oczywistych przyczyn - nie sypiałam z nim. Zawiozłam córkę do brata, bo miałam do załatwienia kilka spraw.
Pewnym siebie krokiem wkroczyłam do kancelarii. Stanęłam przy biurku Amandy.
- Co masz dla mnie? - spytałam opierając się dłońmi o blat. Dziewczyna od razu się podniosła i wyjęła z szuflady kilka kartek - Do mojego gabinetu - rzuciłam. Usiadłyśmy przy biurku.
- Jak pani kazała sprawdziłam karty pana Cullena. Nic nie znalazłam - przerzuciła kilka kartek - Jednak postanowiłam poszperać i sprawdziłam jego przyjaciół. Ktoś płacił za bilet do Los Angeles - spojrzałam na nią - Wiem co pani myśli, że pewnie to był bilet dla tej osoby - szukała wzrokiem czegoś na kartce - Alice Brandon - znałam ją. I to bardzo dobrze. Zadawała się z Edwardem, ale nie ze mną. Pytałam nawet jej czy wie gdzie jest Edward, ale zaprzeczyła. Teraz zdałam sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie kłamała. Uh! Niech ja ją tylko dorwę w swoje łapy, to ją zatłukę - Sprawdziłam. Ona jest w swoim domu, a bilet był kupowany ponad miesiąc temu. Powrotnego nie było.
Więcej mi nie było potrzeba. Edward wiedział, że być może będę go szukała. Zastosował inną drogę i to nie on kupował bilet. Wrócił do siebie. Do swojego domu.
- Jeszcze to… - powiedziała dziewczyna, wręczając mi żółtą, samoprzylepną karteczkę - Adres pod którym powinna go pani znaleźć. Bynajmniej tak sądzę, bo właśnie w LA pod tym adresem mieszkał przez ostatnie pięć lat.
- Zarezerwuj mi bilet - wstałam - I otrzymasz podwyżkę.
- Wylatuje pani jutro z samego rana - zaśmiała się, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - I zarezerwowałam na wszelki wypadek drugi bilet, gdyby chciała pani wziąć ze sobą Renesmee.
- Dziękuję Amando. Jestem twoją dłużniczką - rzuciłam i wróciłam do domu. Od razu zaczęłam pakować swoje i Nessie rzeczy. Zmieściłam się w jednej walizce. Znalazłam nasze paszporty. Dobrze, że Jacob je wyrobił.
Następnie pojechałam do brata i przyjaciółki. Opowiedziałam Rosalie o swoich planach, odnalezienia Edwarda i powiedzenia mu prawdy. Nie uważała tego za najlepszy pomysł, szczególnie, że niedawno wyszłam ze wczoraj wyszłam ze szpitala. Nie podobało się jej, że będę bez opieki. Przekonałam ją, że nic mi nie będzie, że nie będę się denerwowała, aby nie zaszkodzić sobie i dziecku. Pokręciła tylko głową i się nie odezwała.
- Mamo, a po co jedziemy do tego pana? - spytała Renesmee, gdy jechałyśmy do domu.
Spojrzałam na nią z bladym uśmiechem.
- Wiesz kochanie, ten pan jest twoim tatusiem. Twoim i twojego braciszka lub siostrzyczki - położyłam dłoń na swoim brzuchu - Zamierzam mu powiedzieć, że będzie tatą.
- Na pewno się ucieszy - powiedziała z entuzjazmem, a ja westchnęłam. Coś czuję, że nawet jeśli, to tego nie okaże. Trudno, może mnie nawet mieć gdzieś, ale to jego dziecko. Ma prawo uczestniczyć w jego życiu. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu!
Wróciłyśmy do domu. Moja córeczka pobiegła na górę, a ja powędrowałam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę, ale w ostatniej chwili przypomniało mi się, że w moim stanie kawa jest niedozwolona. Westchnęłam i poszłam do salonu.
Wpatrywałam się w zdjęcia, stojące na półeczce. Na każdym była Renesmee. Sama, ze mną, z Jacobem lub z nami obojgiem. Poczułam silny ucisk w żołądku. To Edward powinien tam być zamiast Jacoba. Uh! Jestem głupia! Szkoda, że minęło pięć lat, zanim to sobie uświadomiłam, choć od zawsze jakaś cząstka mnie, ciągle mi to powtarzała, a druga mi wmawiała, że robię dobrze. Wolałam słuchać się tej drugiej. Tak, aby było mi lepiej.
A gdybym mu powiedziała? Wróciłby? Oh, Bello! Nie miałaś z nim kontaktu! Nie możesz się o wszystko obwiniać! Skryłam twarz w dłoniach. Już nie wiedziałam co mam myśleć. Jedna strona mnie myśli co innego, druga co innego. Dlaczego moje życie nie może być proste?! Jak życie innych ludzi?! Sama je sobie spierdoliłaś, Swan…
Wstałam z kanapy i poszłam do córki, aby przestać myśleć. Siedziała przy stoliku, na którym był niezły bałagan i coś rysowała. Podeszłam bliżej i kucnęłam przy niej. Spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Co rysujesz, skarbie?
Pokazała mi kartkę na której były cztery osoby. Kobieta i mężczyzna, trzymający się za ręce oraz dwójka małych dzieci, tak sądzę.
- Myślis, ze temu panu się spodoba?  - słyszałam w jej głosie nadzieję.
- Na pewno kochanie - pocałowałam ją w czółko.
Czyli rysunek przedstawiał mnie i Edwarda, oraz ją i dziecko, które noszę pod sercem. Zgrywała twardą, mówiła, że to Jacob był jej tatusiem… Ale wiedziałam, że chce się zbliżyć do Edwarda. Aby ją poznał, dowiedział się jaka jest… Chciała aby ją pokochał. Uśmiechęłam się.
- Kładź się spać maleńka. Jutro rano wyjeżdżamy.
- Tylko dokońce rysunek! - wypięła języczek i zaczęła intensywnie malować. Zaczekałam aż dokończy, umyłam ją i uśpiłam, a rysunek schowałam do walizki, aby go nie zapomnieć.

Z każdą godziną robiłam się coraz to bardziej nerwowa i zaczynały dopadać mnie wątpliwości czy dobrze robię. Potem ganiłam się w myślach, że Edward powinien wiedzieć o ciąży! Oh, znów toczę ze sobą mentalne kłótnie. Powinnam się leczyć, ot co.
Teraz by mi się przydało coś mocniejszego na złagodzenie nerwów, a będąc w ciąży nawet nie mogłam wziąć niczego na uspokojenie! Dlatego wpatrywałam się w Renesmee. Jej widok mi w jakimś stopniu pomagał. Miała w uszach słuchawki, które były podłączone do mojego telefonu i oglądała bajkę, a jaką to chyba mówić nie muszę.
W końcu wylądowaliśmy w Los Angeles. Trzęsły mi się dłonie. Bello, to tylko Edward. Nie! To aż Edward! Być może też Esme i Carlisle. Wynajęłam dość szybki samochód. Nie miałam zamiaru tułać się taksówką i pojechałam pod wskazany adres.
Nie zdziwiło mnie, że zobaczyłam dużą posiadłość. Cullenowie byli bogatymi ludźmi i zawsze kupowali duże domy. Ścisnął mi się żołądek. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z wypożyczonego wozu, a Renesmee wzięłam za rączkę. Nie mogłam jej teraz nosić. Ona też się denerwowała. Widziałam to po jej twarzy. Przestała się uśmiechać, usta ściągnęła w wąską kreskę, a rączkę mocno zacisnęła na mojej dłoni. Miałam ochotę zawrócić, schować córkę w samochodzie i sama stawić temu wszystkiemu czoła.
Wzięłam się w garść i weszłyśmy po werandzie. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam chwilkę. W drzwiach pojawiła się piękna brunetka o brązowych oczach, w których zobaczyłam czułość. Esme. Mama Edwarda.
- Bella, dziecko! - słyszałam radość w jej głosie. Przytuliła mnie mocno, a ja poczułam się jak w domu. Ona była dla mnie zawsze jak druga matka. Może nie powinnam nawet tak myśleć, ale jest dla mnie lepsza niż Renee. Zauważyłam, że nadal używa tych samych perfum co pięć lat temu, co mnie ucieszyło - Jak miło, że nas odwiedziłaś! Tyle czasu cię nie widziałam! - mówiła, nadal mocno mnie ściskając - Edward mi mówił, dlaczego nas nie odwiedziłaś. Nie wiem dlaczego Renee zabroniła wam kontaktu - odsunęła się do mnie i uśmiechnęła się, tak jak robiła to dawniej - A my naprawdę mieliśmy jechać do Nowego Yorku. Tyle, że w ostatniej chwili musieliśmy odwołać lot i lecieć do Los Angeles.
Pokiwałam głową.
- Nie musisz mi się tłumaczyć Esme - spojrzałam w dół, a ona podążyła moim wzrokiem i kucnęła przed Nessie.
- A więc ty jesteś Renesmee - domyśliłam się, że Edward powiedział jej prawdę. Nic dziwnego - Ja jestem Esme i jestem twoją babcią, wiesz?
Renesmee spojrzała do góry, a ja pokiwałam głową, że to prawda. Dziewczynka puściła się mnie i przytuliła do brunetki czym nie tylko ją zaskoczyła. Ale pozytywnie. Jak to się mówi, pierwsze lody przełamane.
- Esme jest Edward? - spytałam przygryzając dolną wargę.
Kobieta wstała z moją córeczką na rękach.
- W szpitalu.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Witam po raz kolejny.
Słuchajcie ludki... Jak mówiłam ten blog skończy się na rozdziałach 18 + Epilog. Zawaliłam tego bloga, co poradzić. Wszystko miało wyjść inaczej, ale po krótkim czasie zniknęła na bloga wena. Niestety. Wena jest, później jej nie ma. Pomysły były, ale się ulotniły. Ja mam taki chaotyczny styl. Najpierw jest plan, a później jebut! Wszystko zmieniam. Mam nadzieję, że następny blog [który wprawdzie jest już założony] będzie lepszy. Pomysł jest, plan jako taki również jest. Prolog i pierwszy rozdział są napisane. No, ale nie ważne.
Rozdział jako taki. [Czy mi podobało się kiedykolwiek coś napisanego przeze mnie?]. Liczę na szczere komentarze. Rozdział 14 pojawi się dopiero po tym jak wrócę z poligonu. Albo dzień przed wyjazdem. Albo w trakcie dodam przez telefon. Czyli spodziewajcie się rozdziału od 6-20 czerwca. Wiem, późno, ale cóż..
Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s ^^

9 komentarzy:

  1. Pierwsza!!! ⌒.⌒

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział
    super :) ja wiedziałam, że Bella będzie w ciąży ! po prostu czułam to
    wewnętrznie, no ! bardzo zaskoczyła mnie reakcja Renesmee na to, że to
    Edward jest jej ojcem, naprawdę... i jeszcze to, jak Esme o tak, prosto z
    mostu powiedziała Nessie, że jest jej babcią... zaskakujesz mnie z
    każdym rozdziałem coraz bardziej, dziewczyno... ale dlaczego przerwałaś w
    takim momencie?? i teraz najważniejsze pytanie, co do rozdziału-
    dlaczego Edward jest w szpitalu?? bo jakoś w próbę samobójczą czy coś w
    tym stylu uwierzyć bym nie chciała... ale kto tam wie, co ty tam
    planujesz... ;) mówisz, że nn dopiero 6-20 czerwca? jak trzeba, to
    poczekamy :) no nic, pozdrawiam i duuużo weny życzę ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno rozdział genialny, ale jak mogłaś zakończyć w takim momencie. Cały rozdział czekałam na ich spotkanie, a poprostu czułam to że ona będzie w ciąży. Czekam na nn. Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Nic dodać nic ująć :D Edward w szpitalu co sięstało ??? Oby nic wielkiego,a Esme i jejj wielkie serce jest mega :)
    Czekam na kolejny rozdział mam nadzieje iż będzie szybciej niż napisałaś :)
    Pozdrawiam :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdziale!!!! Mam nadzieje, że teraz juz wszystko się u loży i teraz będą szczęśliwą rodzina! Czekam na nn:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział, jestem ciekawa co zrobił Edzio że jest w szpitalu ;/
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, Bella w końcu zrozumiała i wzięła się w garść :D
    Życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział fajny. Czekam na kolejny. Dodaj go szybko. Zapraszam do mnie www.niedostepnadlainnych.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Czy mógłbys mnie informować o nowych notkach na gg? Jesli tak oto moj numer 50196105. Zapraszam www.niedostepnadlainnych.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Czemu Edward jest w szpitalu ?!
    Czekam na NN
    Buziaki
    Selinka :*

    OdpowiedzUsuń