czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 12

Rozdział 12

Minęło sześć tygodni. Edward nie daje znaku życia. Próbowałam go odnaleźć, ale na nic się to nie zdało. Powiedziałam również Renesmee, że to on jest jej prawdziwym ojcem. Mała popatrzyła się na mnie smutnymi oczkami.
- To dlacego od nas odsedł? - szepnęła i zaczęła płakać, a ja razem z nią.
Wprawdzie nie pogodziłam się z jego stratą. Kocham go, a nawet nie zdążyłam mu tego powiedzieć. Może gdybym mu wyznała swoje uczucia, zostałby? Tak, nie ma to jak gdybanie…
Żałuję teraz, że tak się to wszystko potoczyło. Niestety już jest za późno, aby cokolwiek zrobić. Chciałabym, aby Edward był tu teraz przy mnie, wziął w swoje ramiona i obiecał, że ze mną zostanie do samego końca. Że mnie już nie opuści i że mi wybacza. Chciałabym ponownie poczuć smak jego ust, powiedzieć, że go kocham i przeprosić.
Po policzkach spłynęły mi łzy, jedna szybko je starłam. Wróciłam do swojego mieszkania. Nie chciałam narzucać się Rosalie i Emmettowi. Dzięki Ness znowu do siebie doszłam, bynajmniej w jakimś stopniu. Przecież muszę dla niej normalnie funkcjonować. Potrzebuje matki, a nie wraka człowieka.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak zawsze, gdy słyszę ten dźwięk, serce bije mi jak oszalałe i rodzi się w nim nadzieja, że zobaczę w drzwiach Edwarda. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do drzwi. Przekręciłam zamek i ujrzałam Rosalie i Emmetta. Musiałam ukryć rozczarowanie.
- Wejdźcie - odwróciłam się i ruszyłam do salonu. Łzy cisnęły mi się do oczu. Zamrugałam gwałtownie i spojrzałam na moich gości. Rose patrzyła się na mnie z troską - Chcecie coś do picia?
Zaprzeczyli.
- Emmett, idź do Nessie - blondynka posłała porozumiewawcze spojrzenie mojemu bratu. Ten bez słowa skinął głową i pobiegł na górę. Rose pociągnęła mnie na kanapie i siłą posadziła - Bello, widzę co się z tobą dzieje. Minął już ponad miesiąc… Gdyby chciał, już by się odezwał do ciebie. Musisz się pogodzić z jego odejściem. Wiem, że to będzie trudne, ale wcześniej dałaś sobie radę i teraz też musisz! - mówiąc to, wzięła moje ręce w swoje, a ja zaczęłam płakać. Wtuliłam się w ramię bratowej.
- Ale to takie trudne Rose! - zaszlochałam - Kiedy tylko słyszę dzwonek drzwi, łudzę się nadzieją, że zobaczę w nich Edwarda! To jest jeszcze trudniejsze niż wcześniej. Wtedy nie wiedziałam, że byłam w nim zakochana, teraz to wiem!
Blondynka potarła moje plecy w geście pocieszenia. Zapadła między nami cisza, która należała do tych przyjemnych. Minęła dłuższa chwila zanim się uspokoiłam. Wytarłam policzki i wzięłam głęboki wdech. Zaczesałam włosy do tyłu. Spojrzałam na przyjaciółkę.
- Masz rację… - kiwnęłam głową - Muszę się pozbierać, dla Nessie - jęknęłam - Ale to będzie trudne, nawet bardzo trudne.
- Dasz, radę Bells - uśmiechnęła się do mnie blado - Nie masz innego wyjścia. A on wróci, zobaczysz. Skoro cię kocha, na pewno ci wybaczy. Jestem tego pewna.
Posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
- Dziękuję, Rose.
- Nie ma za co. Jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciółki sobie pomagają. Ty zrobiłabyś to samo dla mnie, prawda?
Skinęłam głową.
- Idę zrobić sobie kawę. Chcesz? - podniosłam się.
- Nie, dziękuję.
Zrobiłam kilka kroków i zrobiło mi się słabo. Podparłam się szafkę stojącą obok. Czułam się tak, jakbym dopiero zeszła z karuzeli.
- Bello? - usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki - Emmett!
Widziałam jak brat zbiega ze schodów, trzymając Nessie na rękach. Cała trójka coś do mnie mówiła, ale nie wiedziałam co konkretnie. Wszystkie słowa zlewały mi się w jedno. Jakbym słuchała dziesięciu różnych piosenek, innego gatunku i w innym języku. Czułam jak ręka osuwa mi się po szafce, a nogi się pode mną uginają. Ostatnie co słyszałam, to krzyk mojej córeczki.

Czułam się słabo. Nie wiem po jakim czasie odzyskałam przytomność. Rosalie i Emmett siedzieli przy mnie. Oboje byli zaniepokojeni. Sądziłam, że Renesmee jest u siebie na górze i ogląda bajki. Jęknęłam cicho i usiadłam.
- Bello, przestraszyłaś nas! - Rosalie się do mnie przytuliła - Powinnaś jechać do szpitala.
- Nie ma potrzeby - pokręciłam głową - Jestem osłabiona, bo mało jadam ostatnio. Do tego ten stres. Śmierć Jacoba, kłótnia z Edwardem, a potem jego odejście. To wszystko. Na dodatek mało sypiam.
Rosalie pogłaskała mnie po policzku.
- Kochanie, musisz o siebie dbać. A gdybyś tak zemdlała, będąc sama w domu z Nessie? Co by było? - Rose miała rację…
- Wiem i przepraszam - szepnęłam - Muszę się chyba położyć - spojrzałam na bratową z nadzieją - Popilnujesz Renesmee?
- Jasne - uśmiechnęła się - Jeżeli chcesz, mogę się do was wprowadzić, dopóki się nie pozbierasz. Pomoc ci się na pewno przyda…
Przytuliłam ją.
- Nie będzie to dla ciebie problemem? Od sześciu tygodni mi pomagasz…
- I jeśli będzie trzeba, to będę jeszcze kolejnych sześć ci pomagała - uśmiechnęła się - Idź na górę już, żebyś znowu nie padła… albo Em, zanieś ją, bo jeszcze spadnie ze schodów i się połamie.
- Nie dzięki. Dam sobie radę.
Poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zwinęłam w kłębek. Było mi strasznie zimno, mimo iż byłam nakryta kołdrą i kocem. Zadrżałam, więc poszłam i podkręciłam ogrzewanie. Przymknęłam oczy i po chwili oddałam się w ramiona Morfeusza.

- Bello?! - usłyszałam za sobą Jego głos. Znajdowałam się w jakiejś uliczce. Odwróciłam się. Zobaczyłam Go. Stał tam z uwielbianym przeze mnie uśmiechem. Bez chwili namysłu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam tęsknie całować. Byłam taka szczęśliwa! - Kocham cię, Bello.
- Ja ciebie też, Edwardzie - szepnęłam w jego usta - Błagam, nie odchodź ode mnie.
- Muszę - puścił mnie, a ja poczułam się okropnie - Skrzywdziłaś mnie, Bello. Nie mogę z tobą być. Nie potrafię ci wybaczyć - odszedł, ale po chwili się zawrócił. Oczy mi się zaszkliły od łez - Będę walczył o naszą córkę!
- Edwardzie… - załkałam - Obiecałeś mi, że tego nie zrobisz.
- Ale zmieniłem zdanie. Ty zraniłaś mnie, to ja zranię ciebie, odbierając ci Renesmee. Będziesz się mogła z nią widywać, ale mała będzie mieszkała ze mną - i tym razem odszedł, nawet się za siebie nie oglądając.
Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać. Jednak kiedy je otworzyłam, nie byłam już w ciemnej uliczce, tylko w swoim pokoju. Łapałam spazmatycznie powietrze, serce dudniło mi jak oszalałe, a po policzkach spływały łzy.
To był tylko zły sen. Tylko sen. Jednak ten pocałunek, był jak prawdziwy. Uścisk jego silnych ramion… To wszystko, było jakby w rzeczywistości. Wtuliłam twarz w poduszkę. Musiałam się pozbierać. Westchnęłam. Powtarzam to sobie ciągle i do tej pory nic mi nie wychodzi.
Zasnęłam w ubraniach, więc było mi zimno. Wyczołgałam się spod kołdry i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, żeby się rozgrzać. Przebrana w luźne dresy, wróciłam do łóżka. Nie poleżałam długo, bo zrobiło mi się niedobrze. Z dłonią przyciśniętą do ust pobiegłam do łazienki. Nachyliłam się nad sedesem i zwymiotowałam.
Straciłam odrobinę sił, ale nie było tak źle. Podniosłam się, umyłam zęby i zeszłam do salonu. Odechciało mi się już leżenia w sypialni. Rose, Em i Ness oglądali Pokemony. Przyjaciółka spojrzała na mnie zatroskana.
- Bells, wszystko w porządku? - kiwnęłam głową, ale jej nie przekonałam - Jesteś blada. Emmett zawiezie cię do lekarza.
- Nie - zaprotestowałam - To wszystko przez nerwy. Pozbieram się i wszystko wróci do najlepszej normy.
Brat zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów i posłał mi oskarżycielskie spojrzenie, na które ja się odrobinę skuliłam. Usiadłam na kanapie, podciągając kolana pod brodę.
- Myślałem, że mi się wydawało, ale schudłaś Bello - wzruszyłam ramionami. Faktycznie, może ubyło mi kilka kilogramów, ale nie jestem z tego powodu zawiedziona - Same kości.
- Przesadzasz, Em - spojrzałam na niego spode łba - Schudłam tylko kilka kilogramów!
- Chyba kilkanaście! - pokręcił głową - Przecież te ubrania na tobie wiszą! Nie dziwne, że ty mdlejesz, skoro masz wyczerpany organizm!
- A ty lekarz? - zaśmiałam się cicho, ale jemu najwyraźniej nie było do śmiechu - Wyluzuj, co? Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać…
- Widzę właśnie! - wszedł mi w słowo - Dobrze, że Rose będzie mieszkała z tobą, to cię podtuczy i przypilnuje, żebyś dużo jadła. Albo sam tego dopilnuję.
Znowu zebrało mi się na wymioty. Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy.
- Nie mów w tej chwili o jedzeniu. Mój żołądek na to nie reaguje w najlepszy sposób - położyłam się na kanapie. Renesmee podbiegła do mnie i ułożyła się obok mnie. Przytuliłam ją mocno, żeby nie spadła - Jak tam maleńka?
- Dobze - pokiwała główką - Mamusiu, a ty jak się cujes?
- Dobrze - skłamałam - Tylko jestem troszeczkę słaba, ale szybko dojdę do siebie - pocałowałam ją we włosy.
- Em, jedź po moje rzeczy - powiedziała Rose, głosem nieznoszącym sprzeciwu - I weź ze sobą Ness. Ciągle siedzi w domu.
Brat kiwnął tylko głową i zrobił to co kazała moja przyjaciółka. Blondynka usiadła obok mnie z bladym uśmiechem.
- Bells, jeśli chcesz, pomogę ci go odnaleźć…
- Nie! - zaprotestowałam - Próbowałam już, ale nic z tego nie wyszło. Jeśli chciałby utrzymywać ze mną kontakt, odezwałby się. Zresztą! Nie musiałby utrzymywać go ze mną, ale z Ness! Wie już, że jest jej ojcem! I co?! Nawet do niej nie zadzwoni, nie porozmawia! - pokręciłam głową - Kocham go, ale nie będę go do niczego zmuszała - usiadłam - Wychowam Ness…
Nie dokończyłam. Rzuciłam się pędem do łazienki i zwymiotowałam. Rose popatrzyła się na mnie i westchnęła.
- Zadzwonię po karetkę - zanim zdążyłam zaprotestować, ona już wybierała numer. Zresztą, nawet nie dałabym rady, bo znowu zwróciłam jedzenie do sedesu. Przegarnęłam włosy do tyłu. Na moje czoło wkroczyły kropelki potu.

Po piętnastu minutach wrócił Em i Ness, a chwilę po nich pod dom zajechała karetka. Dwóch funkcjonariuszy pobrało mi krew i kazało się pakować, bo zabierają mnie do szpitala. Zaczęłam się z nimi kłócić, ale niestety… zemdlałam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał się pojawić później, ale z okazji przerwy od szkoły, wstawiam nn. Mam dobrą - albo złą - wiadomość. Nie odchodzę z blogosfery po tym blogu. Nadal będę zaśmiacała internet swoimi bazgrołami. 
Pomysł na kolejnego bloga jest. : ) To tyle.. Nie wiem kiedy nn, nie pytajcie.

Pozdrawiam
s.w.e.e.t.n.e.s.s ^^

15 komentarzy:

  1. Mrauuuu, jak ja uwielbiam być pierwsza! ;3
    Rozdział totalnie BOSSSSSSKI, ale to pewnie doskonale wiesz. Jak nie, to cię usluznie o tym informuje :D
    Rany, jakaz ta Rose jest kochana! No normalnie nadziwić się nie mogę! Aż dziwne, że Emcio usidlił taką laskę xD albo to raczej ona usidliła jego, bo Em jest chyba pantofelkiem. Nie pantoflarzem. Pantofelkiem. Takim słodkim, wielgasnym pantofelkiem ;3
    Eee, jak Ci pisałam wcześniej, mam szajbe. Nadal. Wielką. Giga.
    Ech, pokemony mnie rozwalily. Nie pytaj. Po prostu jak tylko do mojego mózgu trafia słowo pokemon, to mam bk. Wszystko przez moją rąbniętą klasę i mecze siatki. I okrzyki wojenne, jak zdobywalismy pkt : PIKACZU!!! Hahahah, zdaje się z że ktoś cos wtedy na sali gim. rozpylil...
    Kuźwa, co jest Belli?! Hę? W ciąży, czy co? Ranne mdłości, a mdlenie bo schudła. Ha! Ja to wiem. Ona bd miec kolejnego bobasa z Edim. Ty lubisz walic duzo dzieci bohaterom ^^ :***
    A Twoja wiadomość jest bardzo dobra i cieszem siem, zem wiem o niej od dawna ;P heh, ten zaszczyt!
    No, to tera pora na telezmora, czyli Eda fochnietego pierwszego. Będzie w szpitalu???! Pocieszy Bells? Ona wyzdrowieje? A potem wrócą i bd happy do czasu Czegos Bardzo Strasznego?
    Nie moge sie doczekac NN!
    Niech wena bd z Tb (szczególnie na naszym blogu ; 3 )
    ;*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak coś, to z fona pisałam. Bo mam lenia i kompa mi sie dzis odpalac nie chce. XD Dlatego wale polskie znaki ;P

      Usuń
  2. Rozdział zarąbisty!!! Nie mogę się już doczekać następnego wyczówam niezłą afere, nie wiem czy to będzie akurat to o czym myśle bo przy tobie nie można być nie można być niczego pewnym... Dużo weny żebyś szybko zaspokoiła moją ciekawość// Donatella

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział

    świetny ^ ^ ale jak ja bym dorwała Edwarda, to by było już po nim,
    naprawdę... dowiaduje się, że ma córkę i wyjeżdzą sobie gdzieś hen,
    daleko... nie tak zachowuje się prawdziwy facet ! przynajmniej ja tak
    uważam... gdyby zależało mu na córce, to by został, prawda? a co do
    Belli... w tym szpitalu okaże się, że jest w ciąży... mdłości, wymioty,
    dziewczyna schudła... wszystko na to wskazuje,a ja wiem, żźžże tak
    będzie, bo
    czuję to wewnętrznie ! a ja ważne rzeczy czuję i tak jest w tym wypadku
    ;)
    jejku, ja bym chciała mieć taką przyjaciółkę, jak Rose... kochana,
    opiekuńcza, troskliwa, zawsze wspiera... po prostu skarb ! ona i Emm
    dobrali się idealnie <3 już czekam na nn ;D pozdrawia i duuuuużo weny
    życzę ;*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorki za nieogarnięty komentarz, ale piszę z telefonu, a on nigdy jakoś nie chce ze mną współpracować w tej kwestii ://

      Usuń
  4. rozdział genialny :)
    czekam niecierpliwie na nn
    Życzę weny i pozdrawiam
    Rose:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No mi się strasznie podoba rozdział. Widać jak Bell cierpi. Czyżby ciąża ? Od razu tylko to mi się nasunęło. Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że Edward jednak się opamięta i wróci.
    Buziaki
    Selinka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, nic dodać nic ująć. Czekam na nn, dodaj ją szybko. Życzę weny i całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 <3T Nic dodać nic ująć :D Czyæby szykowal sié syn??? Czekam już na kolejny:)!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski rozdzial :D
    Bella w ciazy?? czy mam tylko mylne zludzenia??
    zycze weny
    aniloraK

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku! Dlaczego on zostawił Bellę? No kurde najpierw mówi, że chce mieć dziecko, a teraz ją zostawia! Pslant! A tak wogóle czyżby szykowało się kolejne dziecko?
    ;) A i chciałam się jeszcze zapytać gdzie robisz szablon bloga? Jaki program???

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Genialny blog !
    Również prowadzę bloga, o tematyce wampirycznej, więc tym bardziej Cię zapraszam ;)

    Zapraszam do mnie: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com/

    Pozdrawiam!! ~~Jane Volturi-Clearwater

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej!
    Sorry że tak późno, ale internet mnie nie lubi. Co do rozdziału to co taki krótki??!!
    Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.
    Weny i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń