Rozdział 12
Minęło sześć
tygodni. Edward nie daje znaku życia. Próbowałam go odnaleźć, ale na nic się to
nie zdało. Powiedziałam również Renesmee, że to on jest jej prawdziwym ojcem.
Mała popatrzyła się na mnie smutnymi oczkami.
- To dlacego
od nas odsedł? - szepnęła i zaczęła płakać, a ja razem z nią.
Wprawdzie
nie pogodziłam się z jego stratą. Kocham go, a nawet nie zdążyłam mu tego
powiedzieć. Może gdybym mu wyznała swoje uczucia, zostałby? Tak, nie ma to jak
gdybanie…
Żałuję
teraz, że tak się to wszystko potoczyło. Niestety już jest za późno, aby
cokolwiek zrobić. Chciałabym, aby Edward był tu teraz przy mnie, wziął w swoje
ramiona i obiecał, że ze mną zostanie do samego końca. Że mnie już nie opuści i
że mi wybacza. Chciałabym ponownie poczuć smak jego ust, powiedzieć, że go
kocham i przeprosić.
Po
policzkach spłynęły mi łzy, jedna szybko je starłam. Wróciłam do swojego
mieszkania. Nie chciałam narzucać się Rosalie i Emmettowi. Dzięki Ness znowu do
siebie doszłam, bynajmniej w jakimś stopniu. Przecież muszę dla niej normalnie
funkcjonować. Potrzebuje matki, a nie wraka człowieka.
Zadzwonił
dzwonek do drzwi. Jak zawsze, gdy słyszę ten dźwięk, serce bije mi jak oszalałe
i rodzi się w nim nadzieja, że zobaczę w drzwiach Edwarda. Zerwałam się z
kanapy i pobiegłam do drzwi. Przekręciłam zamek i ujrzałam Rosalie i Emmetta.
Musiałam ukryć rozczarowanie.
- Wejdźcie -
odwróciłam się i ruszyłam do salonu. Łzy cisnęły mi się do oczu. Zamrugałam
gwałtownie i spojrzałam na moich gości. Rose patrzyła się na mnie z troską -
Chcecie coś do picia?
Zaprzeczyli.
- Emmett,
idź do Nessie - blondynka posłała porozumiewawcze spojrzenie mojemu bratu. Ten
bez słowa skinął głową i pobiegł na górę. Rose pociągnęła mnie na kanapie i
siłą posadziła - Bello, widzę co się z tobą dzieje. Minął już ponad miesiąc…
Gdyby chciał, już by się odezwał do ciebie. Musisz się pogodzić z jego
odejściem. Wiem, że to będzie trudne, ale wcześniej dałaś sobie radę i teraz
też musisz! - mówiąc to, wzięła moje ręce w swoje, a ja zaczęłam płakać.
Wtuliłam się w ramię bratowej.
- Ale to
takie trudne Rose! - zaszlochałam - Kiedy tylko słyszę dzwonek drzwi, łudzę się
nadzieją, że zobaczę w nich Edwarda! To jest jeszcze trudniejsze niż wcześniej.
Wtedy nie wiedziałam, że byłam w nim zakochana, teraz to wiem!
Blondynka
potarła moje plecy w geście pocieszenia. Zapadła między nami cisza, która
należała do tych przyjemnych. Minęła dłuższa chwila zanim się uspokoiłam.
Wytarłam policzki i wzięłam głęboki wdech. Zaczesałam włosy do tyłu. Spojrzałam
na przyjaciółkę.
- Masz
rację… - kiwnęłam głową - Muszę się pozbierać, dla Nessie - jęknęłam - Ale to
będzie trudne, nawet bardzo trudne.
- Dasz, radę
Bells - uśmiechnęła się do mnie blado - Nie masz innego wyjścia. A on wróci,
zobaczysz. Skoro cię kocha, na pewno ci wybaczy. Jestem tego pewna.
Posłałam jej
wdzięczne spojrzenie.
- Dziękuję,
Rose.
- Nie ma za
co. Jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciółki sobie pomagają. Ty zrobiłabyś to
samo dla mnie, prawda?
Skinęłam
głową.
- Idę zrobić
sobie kawę. Chcesz? - podniosłam się.
- Nie,
dziękuję.
Zrobiłam
kilka kroków i zrobiło mi się słabo. Podparłam się szafkę stojącą obok. Czułam
się tak, jakbym dopiero zeszła z karuzeli.
- Bello? -
usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki - Emmett!
Widziałam
jak brat zbiega ze schodów, trzymając Nessie na rękach. Cała trójka coś do mnie
mówiła, ale nie wiedziałam co konkretnie. Wszystkie słowa zlewały mi się w
jedno. Jakbym słuchała dziesięciu różnych piosenek, innego gatunku i w innym
języku. Czułam jak ręka osuwa mi się po szafce, a nogi się pode mną uginają.
Ostatnie co słyszałam, to krzyk mojej córeczki.
Czułam się
słabo. Nie wiem po jakim czasie odzyskałam przytomność. Rosalie i Emmett
siedzieli przy mnie. Oboje byli zaniepokojeni. Sądziłam, że Renesmee jest u
siebie na górze i ogląda bajki. Jęknęłam cicho i usiadłam.
- Bello,
przestraszyłaś nas! - Rosalie się do mnie przytuliła - Powinnaś jechać do
szpitala.
- Nie ma
potrzeby - pokręciłam głową - Jestem osłabiona, bo mało jadam ostatnio. Do tego
ten stres. Śmierć Jacoba, kłótnia z Edwardem, a potem jego odejście. To
wszystko. Na dodatek mało sypiam.
Rosalie
pogłaskała mnie po policzku.
- Kochanie,
musisz o siebie dbać. A gdybyś tak zemdlała, będąc sama w domu z Nessie? Co by
było? - Rose miała rację…
- Wiem i
przepraszam - szepnęłam - Muszę się chyba położyć - spojrzałam na bratową z
nadzieją - Popilnujesz Renesmee?
- Jasne -
uśmiechnęła się - Jeżeli chcesz, mogę się do was wprowadzić, dopóki się nie
pozbierasz. Pomoc ci się na pewno przyda…
Przytuliłam
ją.
- Nie będzie
to dla ciebie problemem? Od sześciu tygodni mi pomagasz…
- I jeśli
będzie trzeba, to będę jeszcze kolejnych sześć ci pomagała - uśmiechnęła się -
Idź na górę już, żebyś znowu nie padła… albo Em, zanieś ją, bo jeszcze spadnie
ze schodów i się połamie.
- Nie dzięki.
Dam sobie radę.
Poszłam do
sypialni. Położyłam się na łóżku i zwinęłam w kłębek. Było mi strasznie zimno,
mimo iż byłam nakryta kołdrą i kocem. Zadrżałam, więc poszłam i podkręciłam
ogrzewanie. Przymknęłam oczy i po chwili oddałam się w ramiona Morfeusza.
- Bello?! -
usłyszałam za sobą Jego głos. Znajdowałam się w jakiejś uliczce. Odwróciłam
się. Zobaczyłam Go. Stał tam z uwielbianym przeze mnie uśmiechem. Bez chwili
namysłu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam tęsknie całować. Byłam taka
szczęśliwa! - Kocham cię, Bello.
- Ja ciebie
też, Edwardzie - szepnęłam w jego usta - Błagam, nie odchodź ode mnie.
- Muszę -
puścił mnie, a ja poczułam się okropnie - Skrzywdziłaś mnie, Bello. Nie mogę z
tobą być. Nie potrafię ci wybaczyć - odszedł, ale po chwili się zawrócił. Oczy
mi się zaszkliły od łez - Będę walczył o naszą córkę!
- Edwardzie…
- załkałam - Obiecałeś mi, że tego nie zrobisz.
- Ale
zmieniłem zdanie. Ty zraniłaś mnie, to ja zranię ciebie, odbierając ci
Renesmee. Będziesz się mogła z nią widywać, ale mała będzie mieszkała ze mną -
i tym razem odszedł, nawet się za siebie nie oglądając.
Zamknęłam
oczy i zaczęłam płakać. Jednak kiedy je otworzyłam, nie byłam już w ciemnej
uliczce, tylko w swoim pokoju. Łapałam spazmatycznie powietrze, serce dudniło
mi jak oszalałe, a po policzkach spływały łzy.
To był tylko
zły sen. Tylko sen. Jednak ten pocałunek, był jak prawdziwy. Uścisk jego
silnych ramion… To wszystko, było jakby w rzeczywistości. Wtuliłam twarz w
poduszkę. Musiałam się pozbierać. Westchnęłam. Powtarzam to sobie ciągle i do
tej pory nic mi nie wychodzi.
Zasnęłam w
ubraniach, więc było mi zimno. Wyczołgałam się spod kołdry i poszłam do
łazienki. Wzięłam gorący prysznic, żeby się rozgrzać. Przebrana w luźne dresy,
wróciłam do łóżka. Nie poleżałam długo, bo zrobiło mi się niedobrze. Z dłonią
przyciśniętą do ust pobiegłam do łazienki. Nachyliłam się nad sedesem i
zwymiotowałam.
Straciłam
odrobinę sił, ale nie było tak źle. Podniosłam się, umyłam zęby i zeszłam do
salonu. Odechciało mi się już leżenia w sypialni. Rose, Em i Ness oglądali
Pokemony. Przyjaciółka spojrzała na mnie zatroskana.
- Bells,
wszystko w porządku? - kiwnęłam głową, ale jej nie przekonałam - Jesteś blada.
Emmett zawiezie cię do lekarza.
- Nie -
zaprotestowałam - To wszystko przez nerwy. Pozbieram się i wszystko wróci do
najlepszej normy.
Brat
zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów i posłał mi oskarżycielskie
spojrzenie, na które ja się odrobinę skuliłam. Usiadłam na kanapie, podciągając
kolana pod brodę.
- Myślałem,
że mi się wydawało, ale schudłaś Bello - wzruszyłam ramionami. Faktycznie, może
ubyło mi kilka kilogramów, ale nie jestem z tego powodu zawiedziona - Same
kości.
-
Przesadzasz, Em - spojrzałam na niego spode łba - Schudłam tylko kilka
kilogramów!
- Chyba
kilkanaście! - pokręcił głową - Przecież te ubrania na tobie wiszą! Nie dziwne,
że ty mdlejesz, skoro masz wyczerpany organizm!
- A ty
lekarz? - zaśmiałam się cicho, ale jemu najwyraźniej nie było do śmiechu -
Wyluzuj, co? Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać…
- Widzę właśnie!
- wszedł mi w słowo - Dobrze, że Rose będzie mieszkała z tobą, to cię podtuczy
i przypilnuje, żebyś dużo jadła. Albo sam tego dopilnuję.
Znowu
zebrało mi się na wymioty. Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy.
- Nie mów w
tej chwili o jedzeniu. Mój żołądek na to nie reaguje w najlepszy sposób -
położyłam się na kanapie. Renesmee podbiegła do mnie i ułożyła się obok mnie.
Przytuliłam ją mocno, żeby nie spadła - Jak tam maleńka?
- Dobze -
pokiwała główką - Mamusiu, a ty jak się cujes?
- Dobrze -
skłamałam - Tylko jestem troszeczkę słaba, ale szybko dojdę do siebie -
pocałowałam ją we włosy.
- Em, jedź
po moje rzeczy - powiedziała Rose, głosem nieznoszącym sprzeciwu - I weź ze
sobą Ness. Ciągle siedzi w domu.
Brat kiwnął
tylko głową i zrobił to co kazała moja przyjaciółka. Blondynka usiadła obok
mnie z bladym uśmiechem.
- Bells,
jeśli chcesz, pomogę ci go odnaleźć…
- Nie! -
zaprotestowałam - Próbowałam już, ale nic z tego nie wyszło. Jeśli chciałby
utrzymywać ze mną kontakt, odezwałby się. Zresztą! Nie musiałby utrzymywać go
ze mną, ale z Ness! Wie już, że jest jej ojcem! I co?! Nawet do niej nie
zadzwoni, nie porozmawia! - pokręciłam głową - Kocham go, ale nie będę go do
niczego zmuszała - usiadłam - Wychowam Ness…
Nie
dokończyłam. Rzuciłam się pędem do łazienki i zwymiotowałam. Rose popatrzyła
się na mnie i westchnęła.
- Zadzwonię
po karetkę - zanim zdążyłam zaprotestować, ona już wybierała numer. Zresztą,
nawet nie dałabym rady, bo znowu zwróciłam jedzenie do sedesu. Przegarnęłam
włosy do tyłu. Na moje czoło wkroczyły kropelki potu.
Po piętnastu
minutach wrócił Em i Ness, a chwilę po nich pod dom zajechała karetka. Dwóch
funkcjonariuszy pobrało mi krew i kazało się pakować, bo zabierają mnie do
szpitala. Zaczęłam się z nimi kłócić, ale niestety… zemdlałam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał się pojawić później, ale z okazji przerwy od szkoły, wstawiam nn. Mam dobrą - albo złą - wiadomość. Nie odchodzę z blogosfery po tym blogu. Nadal będę zaśmiacała internet swoimi bazgrołami.
Pomysł na kolejnego bloga jest. : ) To tyle.. Nie wiem kiedy nn, nie pytajcie.
Pozdrawiam
s.w.e.e.t.n.e.s.s ^^
Mrauuuu, jak ja uwielbiam być pierwsza! ;3
OdpowiedzUsuńRozdział totalnie BOSSSSSSKI, ale to pewnie doskonale wiesz. Jak nie, to cię usluznie o tym informuje :D
Rany, jakaz ta Rose jest kochana! No normalnie nadziwić się nie mogę! Aż dziwne, że Emcio usidlił taką laskę xD albo to raczej ona usidliła jego, bo Em jest chyba pantofelkiem. Nie pantoflarzem. Pantofelkiem. Takim słodkim, wielgasnym pantofelkiem ;3
Eee, jak Ci pisałam wcześniej, mam szajbe. Nadal. Wielką. Giga.
Ech, pokemony mnie rozwalily. Nie pytaj. Po prostu jak tylko do mojego mózgu trafia słowo pokemon, to mam bk. Wszystko przez moją rąbniętą klasę i mecze siatki. I okrzyki wojenne, jak zdobywalismy pkt : PIKACZU!!! Hahahah, zdaje się z że ktoś cos wtedy na sali gim. rozpylil...
Kuźwa, co jest Belli?! Hę? W ciąży, czy co? Ranne mdłości, a mdlenie bo schudła. Ha! Ja to wiem. Ona bd miec kolejnego bobasa z Edim. Ty lubisz walic duzo dzieci bohaterom ^^ :***
A Twoja wiadomość jest bardzo dobra i cieszem siem, zem wiem o niej od dawna ;P heh, ten zaszczyt!
No, to tera pora na telezmora, czyli Eda fochnietego pierwszego. Będzie w szpitalu???! Pocieszy Bells? Ona wyzdrowieje? A potem wrócą i bd happy do czasu Czegos Bardzo Strasznego?
Nie moge sie doczekac NN!
Niech wena bd z Tb (szczególnie na naszym blogu ; 3 )
;*****
Jak coś, to z fona pisałam. Bo mam lenia i kompa mi sie dzis odpalac nie chce. XD Dlatego wale polskie znaki ;P
UsuńRozdział zarąbisty!!! Nie mogę się już doczekać następnego wyczówam niezłą afere, nie wiem czy to będzie akurat to o czym myśle bo przy tobie nie można być nie można być niczego pewnym... Dużo weny żebyś szybko zaspokoiła moją ciekawość// Donatella
OdpowiedzUsuńŚwieeeeeeeetny rozdział!
OdpowiedzUsuńrozdział
OdpowiedzUsuńświetny ^ ^ ale jak ja bym dorwała Edwarda, to by było już po nim,
naprawdę... dowiaduje się, że ma córkę i wyjeżdzą sobie gdzieś hen,
daleko... nie tak zachowuje się prawdziwy facet ! przynajmniej ja tak
uważam... gdyby zależało mu na córce, to by został, prawda? a co do
Belli... w tym szpitalu okaże się, że jest w ciąży... mdłości, wymioty,
dziewczyna schudła... wszystko na to wskazuje,a ja wiem, żźžże tak
będzie, bo
czuję to wewnętrznie ! a ja ważne rzeczy czuję i tak jest w tym wypadku
;)
jejku, ja bym chciała mieć taką przyjaciółkę, jak Rose... kochana,
opiekuńcza, troskliwa, zawsze wspiera... po prostu skarb ! ona i Emm
dobrali się idealnie <3 już czekam na nn ;D pozdrawia i duuuuużo weny
życzę ;*****
sorki za nieogarnięty komentarz, ale piszę z telefonu, a on nigdy jakoś nie chce ze mną współpracować w tej kwestii ://
Usuńrozdział genialny :)
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na nn
Życzę weny i pozdrawiam
Rose:-)
No mi się strasznie podoba rozdział. Widać jak Bell cierpi. Czyżby ciąża ? Od razu tylko to mi się nasunęło. Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że Edward jednak się opamięta i wróci.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Selinka :*
Świetny rozdział, nic dodać nic ująć. Czekam na nn, dodaj ją szybko. Życzę weny i całuski :*
OdpowiedzUsuńRozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 <3T Nic dodać nic ująć :D Czyæby szykowal sié syn??? Czekam już na kolejny:)!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńBoski rozdzial :D
OdpowiedzUsuńBella w ciazy?? czy mam tylko mylne zludzenia??
zycze weny
aniloraK
Jejku! Dlaczego on zostawił Bellę? No kurde najpierw mówi, że chce mieć dziecko, a teraz ją zostawia! Pslant! A tak wogóle czyżby szykowało się kolejne dziecko?
OdpowiedzUsuń;) A i chciałam się jeszcze zapytać gdzie robisz szablon bloga? Jaki program???
Ups! Miało być palant!
UsuńŚwietny rozdział! Genialny blog !
OdpowiedzUsuńRównież prowadzę bloga, o tematyce wampirycznej, więc tym bardziej Cię zapraszam ;)
Zapraszam do mnie: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com/
Pozdrawiam!! ~~Jane Volturi-Clearwater
Hej!
OdpowiedzUsuńSorry że tak późno, ale internet mnie nie lubi. Co do rozdziału to co taki krótki??!!
Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.
Weny i pozdrawiam :-)