piątek, 7 marca 2014

Rozdział 9

Rozdział 9

Karetka włożyła ciało Jacoba do czarnego worka na zwłoki. Gdy zasuwano zamek błyskawiczny, ja zaczęłam krzyczeć, płakać i szarpać się. To było dla mnie nie do pomyślenia, że Jake, mój Jake, odszedł z tego świata raz na zawsze.
Pragnęłam z całych sił, aby to był tylko zły sen, lub też raczej koszmar. Chcę się wybudzić! Błagam, zakończcie to już! Wyrwijcie mnie z tego snu! Lekarz wstrzyknął mi coś na uspokojenie, więc siedziałam oniemiała w ramionach Jaspera, który nie opuszczał mnie na krok.
- Chodź, Bells - szepnął - Odprowadzę cię.
Pokręciłam głową.
- Chcę jechać z Jacobem - odpowiedziałam, wypranym z wszelkich emocji głosem - Wiem, że mam do tego prawo.
- To nie jest…
- Mam gdzieś czy to właściwy wybór - przerwałam mu beznamiętnie - Ja chcę z nim jechać.
Wstałam i wsiadłam do karetki, wbrew sprzeciwom lekarza. Gdy drzwi się zamknęły, a pojazd ruszył, ja odsunęłam worek i omal nie krzyknęłam. Oczy Jacoba były już zamknięte, a ciało zimne. Dotknęłam dłonią jego lodowatego policzka i położyłam głowę na jego piersi.
Nie przeszkadzało mi to, że przytulałam trupa. Sądzę, że każdy w takiej chwili nie zwracałby na takie szczegóły najdrobniejszej uwagi. Nie czułam zapachu śmierci. Wręcz przeciwnie… Ciągle wyczuwałam zapach jego wody kolońskiej, której używa od dwóch lat.
Kara śmierci dla zabójcy mojego męża, nie była dość surowa. Wpierw powinni oddać go największym na świecie torturom, choć nawet to nie przywróciłoby życia Jacobowi… Dlaczego akurat on? Przecież był dobrym człowiekiem!
A co ja powiem Renesmee? Ona jest taka malutka! Nie zniesie śmierci swojego ukochanego tatusia. Będzie cierpiała, a ja nie będę mogła na to patrzeć. Karetka się zatrzymała. Wstałam i zasunęłam zamek błyskawiczny, wpierw całując zimne czoło Jacoba.
Niemiłosiernie bolała świadomość, że nigdy więcej nie będę mogła z nim porozmawiać, wypłakać mu się w ramię czy też zobaczyć jego uśmiechu. Nie wyobrażam sobie, że on już nie będzie brał udziału w moim życiu codziennym. Jak to teraz będzie? Nie dam sobie rady bez niego. Bez jego wsparcia…
Wysiadając z karetki, miałam mało siły i o mały włos, nie upadłam, lecz podtrzymał mnie lekarz. Podziękowałam mu szeptem i ruszyłam za lekarzami, wiozącymi ciało Jacoba. Weszłam do szpitala i od razu usiadłam na krzesełku, stojącym pod ścianą, czując opadające siły.
Pięć minut później do budynku wpadła rozemocjonowana dziewczyna o długich, brązowych włosach i zielonych oczach. Była niska, a swoją urodą przypominała każdemu chochlika. Przetarła łzy z policzków i podeszła do mnie. Usiadła obok i mnie przytuliła.
- Tak mi przykro, Bells - wychlipała Alice - Jasper do mnie zadzwonił i przyjechałam najszybciej jak się da.
Przed oczami stanęła mi wizja, sprzed godziny. Uśmiech Jacoba, wyjście zamaskowanego mężczyzny z masakrowanego budynku, wycelowana broń w pierś Jacoba, wystrzał, kilkanaście kolejnych wystrzałów, krew, widok martwego męża…
Zaczęłam płakać. Boże! Co on takiego zrobił?! Wiem, że nie powinnam cię obwiniać, ale czemu mi go zabrałeś?! On mi jest tu potrzeby!
Al zawołała pielęgniarkę i poprosiła o coś na uspokojenie, ale ja kategorycznie odmówiłam. Chciałam czuć ten ogarniający mnie ból i rozpacz. Nie mogłam pozwolić, aby te emocje zostały stłumione.
Po jakimś czasie, mojej kuzynce udało się namówić mnie na powrót do domu. Teraz musiałam się zmierzyć z wyznaniem prawdy Renesmee. Jak ja mam w ogóle zacząć tę rozmowę? Bo przecież nie prosto z mostu! „Ness słuchaj. Twój tatuś był w pracy na służbie i jakiś pajac, którego najchętniej bym poćwiartowała, lecz został już zabity, postrzelił go i on nie żyje”. Ta wersja raczej odpadała…
Moja kuzynka zatrzymała swoje kanarkowe Porsche przed moim domem. Przez kilka minut trzymałam dłoń na klamce, ale w końcu wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z wozu. Ledwo trzymając się na nogach i z pomocą Alice, weszłam do domu. Z salonu dobiegały mnie głośne śmiechy Rose i Ness i miałam tę świadomość, że przez długi czas ich nie usłyszę.
Rzuciłam buty w kąt, nie dbając o porządek i weszłam do salonu. Rosalie widząc moją minę, przestała się śmiać, a nawet uśmiechać. Nessie spojrzała na mnie i zmarszczyła brewki.
- Co się stało, mamusiu? - spytała.
Uklękłam obok niej.
- Kotku, muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam, a ona kiwnęła główką, abym kontynuowała - Widzisz… tatuś został dziś wezwany na służbę, ponieważ mieli jakieś problemy. Podczas akcji… stał się wypadek - głos mi zadrżał, a po policzkach popłynęły łzy - Pewien pan miał pistolet i postrzelił twojego tatusia.
- Ale wyzdlowieje plawda? - spojrzała mi w oczy.
Tak bardzo bym tego chciała, pomyślałam.
- Kochanie… - złapałam ją za rączki - Tatuś… on… - nie wiedziałam jak mam to powiedzieć, a słowa „nie żyje”, nie chciały przejść mi przez gardło - Obrażenia były silne i lekarzom nie udało się go uratować.
Dziewczynka zrobiła oczy jak spodki, które wypełniły się łzami.
- Cyli tatuś nie zyje?
- Niestety nie, kochanie - ja zaczęłam płakać, a pokój wypełnił krzyk dziewczynki. Zaczęła się rzucać i krzyczeć, że chce do taty. Wzięłam ją w swoje ramiona i trzymałam mocno, coraz bardziej płacząc. Czekałam aż się zmęczy i uspokoi, ale jej ruchy stawały się coraz to silniejsze. Nie zwalniałam uścisku.
Renesmee uspokoiła się po jakichś piętnastu minutach. Przytuliłam ją do piersi i zaczęłam kołysać w tył i przód, aby zasnęła. Sen na pewno dobrze jej zrobi. Choć na chwilę oderwie się od dzisiejszej sytuacji.
Moje przyjaciółki siedziały cicho, dopóki nie uśpiłam Ness.
- Bells… - Rose mnie przytuliła i pociągnęła nosem - Tak mi przykro. Choć te słowa nie oddają tego co czuję.
- Muszę zająć się pogrzebem - wychlipałam, a na samą myśl o tym, robiło mi się słabo.
- My się tym zajmiemy, Bello - szepnęła Alice, a ja posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
- Dziękuję - kiwnęłam głową i zaniosłam Ness na górę. Leżałam u jej boku, czuwając nad tym, aby nie doznała koszmarów i sama nie wiem kiedy, zasnęłam.

Pogrzeb odbył się trzy dni później, czyli w środę. W pracy załatwiłam sobie miesiąc wolnego z oczywistych powodów. Alice i Rosalie zorganizowały uroczystość, bo ja nie miałabym na to głowy, choć miałam się tym zająć. Renesmee ciągle nocami płacze i chce do Jacoba. Żadna z nas nie pogodziła się z jego stratą i sądzę, że nigdy to nie nastąpi.
Dowiedziałam się, że Edward wyjechał z Nowego Yorku i bodajże wrócił do Los Angeles. Po pogrzebie wróciłam do domu, wraz z innymi gośćmi, ponieważ Al i Rose urządziły stypę. Nie byłam tym powodem zachwycona, ale ostatecznie się zgodziłam. Przynajmniej będzie można powspominać Jacoba… Ale czy ja to zniosę? Wytrzymam te wszystkie opowieści o moim zmarłym mężu?
Nigdy się nawet nie spodziewałam, że zostanę wdową, a jednak los przygotował dla mnie tę okrutną niespodziankę i zabrał mojego męża. Dziewczyny rozstawiły stoły w ogrodzie, z racji tego, że była ładna pogoda jak na październik. Jakby Bóg tym pięknym dniem, w jakiś sposób chciał wynagrodzić dzisiejszą uroczystość.
Zasiadłam przy stole, trzymając córeczkę na kolanach. Była wtulona w moją szyję i słyszałam jak co chwilę pociąga noskiem. Gości przybyło naprawdę sporo co mnie w jakiś sposób ucieszyło. Tak dużo osób lubiło Jacoba… Nawet moi rodzice się zjawili, choć nie odzywałam się do nich. Tak właściwie, nie odzywałam się do nikogo, jedynie do córki.
Tak jak myślałam, zaczęto opowiadać o Jacobie. Nawet niektóre historyjki z lat szkolnych. Słuchałam tego jednym uchem, a drugim wszystko wylatywało. Pogłaskałam Nessie po główce i pocałowałam ją w policzek.
- Cy tatuś nas widzi, mamo? - spytała szeptem.
- Oczywiście skarbie - odpowiedziałam - Tatuś obserwuje nas z góry i pilnuje abyśmy byli bezpieczne.
Kiwnęła główką i ponownie wtuliła się w moją szyję. Gdy chowano trumnę do grobu, miałam wrażenie, że jakaś cząstka mnie została zakopana wraz z trumną. Wtedy najbardziej zaczęłam płakać i krzyczeć. Emmett stał ciągle u mego boku i przytulał mnie oraz Renesmee, która nie mogła powstrzymać się od ciągłego płaczu.
Wprawdzie ma dopiero cztery latka, ale bardzo przeżyła śmierć Jacoba. W końcu była z nim bardzo związana i go kochała. Nic dziwnego, że tak cierpi… Najgorsze było przyjmowanie kondolencji. Ciągle słuchałam tego jakim wspaniałym człowiekiem był Jacob, żeby się trzymała i że bardzo mi współczują. Kiwałam tylko głową, odpowiadając tylko ciche „Dziękuję”.
Nie wytrzymałam  w końcu tych wszystkich anegdotek. Wstałam od stołu i odeszłam, wpierw podając córeczkę mojemu bratu. Usiadłam przed domem na schodkach i ukryłam twarz w dłoniach.
Moich uszu dobiegł odgłos hamowanego samochodu. Uniosłam głowę i zobaczyłam taksówkę, z której wysiadł… Edward. Był ubrany w czarny garnitur i czarną koszulę. Spojrzał na mnie z bólem, a ja niewiele myśląc, rzuciłam mu się na szyję, wybuchając głośnym i spazmatycznym płaczem.
Edward przycisnął mnie mocno do siebie i gładził po plecach, pozwalając, abym wypłakała mu się w ramię.
- Dowiedziałem się wczoraj - szepnął mi do ucha - Przyleciałem najszybciej jak się dało. Przyjmij moje kondolencje Bello.
- Ja… ja… - brałam głębokie wdechy - Ja to wszystko widziałam - wyznałam w końcu - Jak ten zbir wyciąga broń i naciska na spust. On umarł w moich ramionach!
- Wiem, że ci ciężko, kochanie - mruknął, a ja zbagatelizowałam to jak mnie nazwał - A jak się trzyma wasza córka?
Odsunęłam się odrobinę od niego, lecz nie przestałam się przytulać. Tak bardzo potrzebowałam teraz jego bliskości, że gdyby się odsunął, zabolałoby.
- Jest w kiepskim stanie - odpowiedziałam.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytał.
Spojrzałam mu w oczy i przetarłam łzy.

- Po prostu bądź, Edwardzie - powiedziałam - Bądź i nie odchodź.
-----------------------------------------------------------------------
Kochani, dziś krótko. Niezwykle krótko. 
Zapraszam na bloga mojego Aniołka [klik]. Wprawdzie to nie jest tematyka zmierzchowa, ale na pewno nie pożałujecie. Właśnie Oliwii dedykuję tą notkę, chociaż może za specjalna to ona nie jest. 
No i ostatnia informacja dla moich czytelników. Po zakończeniu tego bloga, jak i NW, najprawdopodobniej odchodzę z blogosfery. Tej decyzji jeszcze ostatecznie nie podjęłam, ale ostatnio myślę o tym coraz częściej. Odeszłabym może już, ale nie zostawię blogów w stanie zawieszenia, prawda? Także... Mam już 16 rozdziałów do tego bloga, więc na moim pendrivie koniec się powolutku zbliża. Po tym blogu (jeżeli odejdę), będę tylko na NW, a potem nie będzie mnie już nigdzie. Jedyny ślad po mnie to komentarze pod waszymi rozdziałami.
I zdjęcie. Jake. W końcu nie ma go już w tym opowiadaniu. 


Kocham was <3
Pozdrawiam,
leżąc i rycząc,
nie mogąc się ogarnąć,
s.w.e.e.t.n.e.s.s
[s.a.d.y.s.t.k.a]

13 komentarzy:

  1. no i przez ciebie sie poplakalam ;(
    genialnie napisane
    czekam na kolejny i mam nadzieje ze juz nie tak smutny rozdzial
    aniloraK

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Kochanie, jak możesz tak po prostu? Uh...
    :C
    Dziękuję za dedyk.
    Rozdział mega smutny <3333
    Czekam na nn i mam nadzieję, że tak łatwo nas nie porzucisz :c

    Całuję,
    ściskam,
    pozdrawiam,
    Logged Out.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mimo, iż krótki jest fantastyczny :)
    Nie opuszczaj nas...
    Z wielką niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
    Pozdrawiam.
    Lina

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział ! Czekam na NN .
    Buziaki Selinka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Jestem ciekawa kiedy Bella powie Edwardowi o jego córce. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział cuudny :) w niektórych momentach miałam łzy w oczach ;`( czy Bella powie Edwardowi prawdę o Renesmee? już czekam na nn, mam nadzieję, że pojawi się szybko :) buziaki i mnóstwo weny ci życzę na następne genialne notki, jak ta ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział!!! Już się nie mogę doczekać nn:-) Mam nadzieję,że Bella powie Edwardowi prawdę o córce i będą razem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział smutny ale za to megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał choć momętami miałam łzy przed oczkami <3 Tak szczerze to nie mogłam się doczekać kiedy będzie nowy nn <3 Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) choć krótki,
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D I nie opuszczaj nas!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Piszesz wspaniale!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem to głupie, że masz 9 rozdziałów a ja dopiero teraz komentuje, ale jak to mówią lepiej wogóle niż wcale. :) Blog superaśny, meeeeeeeega boski pomysł, a jego realizacja... Nie mam słów, by opisać. Chyle czoła. :)

    A co do rozdzialiku... Pacze i płacze. Paulineee nie bez powodu nazwała Cię s.a.d.y.s.t.ką. :P Torturujesz ludzi boskimi rozdziałami, a potem każesz czekać. Ale ja tam wolę czekać niż czytać jakieś badziewie na 4 linijki. No, mam żałobę, bo Jakuś odszedł.... < płacze >. on był taki dobry dla Nessie. ... Bella się załamie. przecież.

    Aha i jeszcze jedno : NIE OPUSZCZAJ BLOGGERA! proszę proszę! Wiem, że to nie ode mnie zależy ta decyzja, ale myślę ze nie tylko ja tak sądzę.
    Ok, to chyba tyle.

    Buziaki i wenki życzę :)

    Lady

    Skomentujesz coś u mnie?
    http://after-breaking-dawn.blogspot.com
    Dziękuje i przepraszam, że takpózno komentuje

    OdpowiedzUsuń
  10. TAAAAAAAK! POJAWIŁ SIĘ!!!! Jejejejejjejejej! Dobry Edek z krainy kredek! Czak ma być!
    Hohoho, kiedy on się dowie, że Ness jest jego córeczką? :D
    O rany, ten początek... Prawie się poryczałam, wiesz? Bieeeedny Jake!
    Ty! SADYSTKO TY JEDNA! Ja ci dam gadać takie głupoty! Znajdę Cię!!! Jak ty możesz chcieć nas opuścić?! MNIE opuścić?! Bo się fochnę, wiesz?
    Rozdział boski, cudowny i piękny. Aż... aż dech zapiera, tak się super czyta! Jesteś świetna, sadystko ty moja!
    Życzę wenki!
    Czekam na NN z niecierpliwością (hehe, jak zwykle)
    Buziaki :*

    Ps. Na http://inna-bellaswan.bloog.pl/ oraz na http://przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com/ pojawiły się nocie. Zapraszam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka znowu ; D niestety nie posiadam gg ani skajpaja XD kiedys mialam ale nie uzywam ;)
    Ale mozesz pisac do mnie na emaila: paulinador@vp.pl ^^
    Buziaczki ;*
    I <3 too XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde dziewczyno! Nie jestem fanem Jacoba, ale chcę żebyś wiedziała, że przez ten cały rozdział płakałam jak bóbr! Musiałaś go uśmiercić???!!! To nie fair. Foch. Ale piszesz genialnie!!!

    OdpowiedzUsuń