Rozdział 3
Lot
przebiegł pomyślnie i ku memu zadowoleniu, dolecieliśmy do Seattle dwie godziny
przed planowanym czasem. Przez te kilka godzin lotu, ani trochę się nie
uspokoiłam, chociaż Stewardessa przynosiła mi coś na uspokojenie, to i tak nic
mi nie pomogło.
Edward nie
odzywał się ani słowem, chociaż czułam na sobie jego spojrzenia pełne tęsknoty
i czegoś jeszcze, ale starałam się o tym nie myśleć. To co było między nami już
nie wróci. Wrócimy do Nowego Yorku i nasze drogi rozejdą się bezpowrotnie, a
jeśli zajdzie taka potrzeba, wyprowadzę się… Nie bądź głupia! - zganiłam się w myślach - Edward wrócił, a wbrew wszystkiemu ciągle kochasz go niczym brata! Westchnęłam
cicho i zapatrzyłam się na mijane przez nas lasy.
W końcu
taksówka zaparkowała przed piętrowym domkiem z białych desek. Wyskoczyłam z
samochodu niczym torpeda i ruszyłam do drzwi, wściekła jak osa. Bałam się, że
podczas kłótni, Edward może poznać prawdę, ale musiałam wyjaśnić sprawę z Renee
i Charliem, nie zważając na konsekwencje swojego czynu.
Zadzwoniłam
do drzwi, a kiedy po minucie nikt mi nie otworzył ponowiłam czynność. W końcu
drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i stanęła w nich moja mama. Nie
zmieniła się odkąd widziałam ją ostatni raz, a miało to miejsce jakieś dwa lata
temu. Jedynie w jej brązowych - prawie, że rudych - włosach, pojawiło się kilka
siwych kosmyków. Jej niebieskie oczy zaświeciły się, kiedy mnie ujrzała, a na twarzy
pojawił się szeroki uśmiech, który szybko znikł, kiedy zobaczyła kto mi
towarzyszy.
Nie czekając
na zaproszenie wtargnęłam do domu i podążyłam do małego saloniku, z którego
dobiegał głos komentatora sportowego, co oznaczało, że tata również jest w domu.
I nie myliłam się. Siedział na kanapie z piwem w jednej ręce i chipsami w
drugiej. Ojciec w ciągu dwóch lat odrobinę się zmienił. Jego czarne loczki,
stały się prawie siwe, brązowe oczy, straciły ten swój dawny blask i odrobinę
schudł.
Charlie
spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, który tak uwielbiałam, a później tak jak
w wypadku mamy, znikł, kiedy zobaczył Edwarda. Odłożył piwo i chipsy na stolik
i wyłączył telewizor.
- Co was do
nas sprowadza, drogie dzieci? - spytała mama ze swobodą, która wydała mi się
sztuczna.
Posłałam jej
mrożące w żyłach spojrzenie, przez które się wzdrygnęła.
- Jak
mogliście?! - wysyczałam - Jak mogliście mi to zrobić?!
- Ale o co
ci chodzi, Bello? - zainterweniował tata.
Spojrzałam
na niego wrogo.
- O co mi
chodzi?! - wybuchłam - Nie udawajcie niewiniątek! To przez was nie utrzymywałam
kontaktu z Edwardem! Każdego dnia was pytałam, czy się nie odzywał, a wy
uparcie zaprzeczaliście!
- Bo tak
było - szepnęła mama, mniej pewnym głosem.
Gdybym nie
była tak wściekła, poczułabym wyrzuty sumienia, ale teraz złość zagotowała się
we mnie jeszcze bardziej, bo mimo tego, że poznałam prawdę, ona ciągle kłamie w
żywe oczy.
Zrzuciłam z
pobliskiej szafeczki lampę, która się roztłukła na miliony kawałeczków.
- Nie żartuj
sobie ze mnie! - warknęłam na nią.
- Nie krzycz
na matkę! - wydarł się ojciec.
- Bo co?!
Okłamywała mnie przez pięć lat, a ja mam udawać, że nic się nie stało?! -
zacisnęłam dłonie w piersi - Jak mogliście nam to zrobić?! Przez was płakałam
każdej nocy! A wy nie raczyliście powiedzieć mi prawdy! Jako rodzice
powinniście to zrobić!
Renee
zaczęła płakać i wtuliła się w bok Charliego.
- A co
mieliśmy zrobić? - wyłkała - Wiedzieliśmy, że wasza znajomość, źle się skończy
dla was obojga. Planowaliśmy cię posłać na studia, chcieliśmy abyś się
rozwijała…
- Co
proszę?! - przerwałam jej agresywnie i walnęłam tym razem w ścianę i
zbagatelizowałam ból w ręce - Chcieliście mi układać życie?! A czy wam ktoś je
układał?! Nie! Sami decydowaliście o tym co chcecie robić! - wzięłam głęboki wdech,
a głos mi złagodniał, lecz przybrał zimny i szorstki ton, od którego głos jeżył
się na głowie - Nie uważacie, że my również mieliśmy co do tego prawo?
Powinniście dać mi go do telefonu, kiedy dzwonił i przekazać listy, które
wysyłał.
(Od Wampirka; I hate you, kurwa mać, very much! I mocny cios w twarz dla rodziców Belli. - Na twoje życzenie <3)
Mama
przetarła łzy wierzchem dłoni.
- Wiesz
czemu tego nie zrobiłam? - nie czekając na odpowiedź, kontynuowała - Miałam
przekazać ci te listy od razu, ale ty powiadomiłaś nas, że zaszłaś z Jacobem
Blackiem w ciążę - prychnęła - Myślałaś, że jesteśmy tacy głupi, aby w to uwierzyć?
Oczywiście, cieszyłam się, że wychodzisz za Jacoba, bo zawsze bardzo go lubiłam
i byłam pewna, że będzie o ciebie bardziej dbał niż on - spojrzała wymownie na
Edwarda, który już miał się odezwać, ale Renee mu zakazała, uniesieniem dłoni -
Było nam na rękę, że Jake uznał małą jako swoją córkę. Nie mogłam pozwolić aby
wasze małżeństwo się rozwaliło. Dlatego ukryłam listy i nie powiedziałam ci o
telefonach. Kiedy wkładałaś list do skrzynki, ja szłam wieczorem i go
zabierałam - wytrzeszczyłam oczy - Nie miałaś z nim kontaktu, więc nie
dowiedział się o Ness, a twoje małżeństwo z Jacobem nie było zagrożone -
spojrzała mi w oczy - Gdybyście mieli kontakt, powiedziałabyś mu prawdę nawet
po ślubie, prawda?
- To jest
głupia wymówka! - znów podniosłam głos - Renesmee jest córką Jacoba!
Mama się
zaśmiała.
- Nie
okłamuj mnie! - jej twarz stężała - Dobrze wiem, że od początku oboje nas
okłamujecie! Nie jesteśmy naiwni, Isabello! Od razu domyśleliśmy się, że to
Edward jest ojcem twojego dziecka!
Posłałam jej
mrożące krew w żyłach spojrzenie i zobaczyłam zszokowaną minę Edwarda. Muszę
zrobić wszystko, aby się nie dowiedział…
- To są
brednie! - mój głos, nie brzmiał ani odrobinę niepewnie - Renesmee Carlie Black
jest córką Jacoba Blacka, a nie Edwarda Cullena! Mam gdzieś, że wam wydaje się
inaczej! Nie mieliście prawa zakazywać mi czegokolwiek! Byłam pełnoletnia! Nie
mieliście do cholery prawa! I ty raczysz nazywać siebie moją matką?! - tym
zdaniem zraniłam Renee doszczętnie - Rodzic pragnie dla dziecka szczęścia, a ty
mi je zabrałaś!
Mama uniosła
rękę.
- No śmiało!
- syknęłam - Uderz mnie! Co ci szkodzi?! Raniłaś mnie przez pięć lat, to co to
dla ciebie będzie jedno uderzenie?! Przecież każdy może uderzyć swoje dziecko
za słowa prawdy, czyż nie tak?! - mama
opuściła rękę - Nie odważysz się?! - zadrwiłam - Oj! No czemu?!
- Bello… -
mama znów zaczęła płakać - Przepraszam.
Prychnęłam.
- Teraz
przepraszasz?! Mogłaś myśleć pięć lat temu! Dobrze wiesz, że nienawidzę, gdy
ktoś próbuje mi układać życie! - ponownie walnęłam dłonią o ścianę i chyba coś
w niej złamałam, ale się tym nie przejęłam - Nie jestem tą samą Bellą co pięć
lat temu! Myślałaś, że wybaczę ci wszystko?! Że zapomnę o tym, że zabrałaś mi
najlepszego przyjaciela?! Że uniemożliwiłaś mi z nim jakikolwiek kontakt?!
- Bello,
błagam wybacz mi - Renee próbowała do mnie podejść, ale spojrzałam na nią z
odrazą i cofnęłam się o krok.
- Nie! -
warknęłam - Nigdy ci nie wybaczę! Być może dawna Bella by to uczyniła, ale nie
ja! Za bardzo mnie zraniłaś, Renee! - pokręciłam głową zaciskając wargi - Nawet
nie dałaś mi go do telefonu, gdy dzwonił w moje urodziny! Nawet mi tego nie
powiedziałaś! Pozwoliłaś abym cierpiała i myślała, że on o mnie zapomniał!
Przecież wiedziałaś jak bardzo go kochałam! Że był moim bratem! - uniosłam ręce
i opuściłam je z powrotem, pozwalając aby uderzyły o moje nogi - Ale nie!
Wielmożna pani Renee Swan, nie mogła dopuścić, aby jej córka nadal utrzymywała
kontakt ze swoim najlepszym przyjacielem, bo ubzdurała sobie, że jej wnuczka,
jest jego córką! A on nie był dobrą partią dla mnie i nie mógł się ze mną
ożenić, ale Jacob to co innego?! Jesteś żałosna Renee! - spojrzałam na ojca - A
ty?! Wiedziałeś o wszystkim?! Tylko mnie nie okłamuj!
Charlie się
zawahał.
- Znałem
tylko prawdziwy adres Edwarda. Dopiero rok temu twoja matka wyznała mi całą prawdę
- spojrzałam na niego spode łba - Jednak i ja domyślałem się, że Renesmee nie
jest córką Jacoba.
- To wasze
durne uzmysłowienia! - powiedziałam, co zabrzmiało naprawę wiarygodnie - Gdyby
Renesmee była córką Edwarda, nie wychodziłabym za Jacoba! - skłamałam - Wiecie,
że mam dużo kontaktów i bez trudu odnalazłabym Edwarda! Ale Renesmee nie jest
jego córką!
Bo nie jest!
Edward może i przyczynił się do jej przyjścia na świat, ale nie jest jej tatą!
To Jacob widział jak stawia pierwsze kroki! Jak ząbkuje! Jak uczy się mówić!
Nie Edward! Jacob! I to Jacob jest jej tatą!
- A może
ciągle nas okłamujesz, Bello? - mama przyjrzała mi się uważniej, ale moja twarz
nawet nie drgnęła.
- Nie
zarzucaj mi kłamstwa, Renee! - oburzyłam się - Miałam do was zaufanie! A teraz
legło ono w gruzach! Nigdy więcej wam nie zaufam!
Mama chyba
setny raz się popłakała, ale ja nie zareagowałam. Nie przeprosiłam. Zapewne
jutro będę żałowała swoich słów, ale dziś jestem za bardzo wkurzona, aby mieć
jakiekolwiek wyrzuty sumienia!
- Wybaczysz
nam kiedykolwiek? - w pytaniu mamy kryła się prośba.
- Nie wiem -
odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby i wyciągnęłam dłoń - A teraz poproszę
wszystkie listy jakie do mnie przyszły.
Renee
kiwnęła głową i poszła na górę. Ja tu czekałam. Po pięciu minutach mama zeszła
z wieloma listami przewiązanymi czarną wstążeczką. Wyrwałam je jej brutalnie i
wsadziłam do torby.
- Nie
czytałam - powiedziała mama, cofając dłoń i schowała ją do kieszeni spodni, by
po chwili coś z niej wyjąć. Małe, czarne pudełeczko - To również do ciebie
przyszło od niego - wskazała głową na Edwarda.
Wzięłam to
do ręki i oglądałam z kilku stron, poczym schowałam do torby.
Wycofałam
się w stronę drzwi.
- Widzicie
mnie być może ostatni raz - sięgnęłam po notes i wyjęłam najnowsze zdjęcie
Renesmee - Zachowajcie to sobie, bo wnuczki być może również nie zobaczycie.
Wyszłam na
zewnątrz i bez słowa wsiadłam do taksówki, która na nas czekała za dobrą
opłatą. Moja walizka była zbyteczna… Westchnęłam i dopiero teraz zaczęła boleć
mnie prawa pięść. Syknęłam cicho.
- Co ci
jest? - spytał Edward.
- Chyba
złamałam coś w prawej dłoni, jak uderzyłam o ścianę - wyjaśniłam i zwróciłam się
do kierowcy taksówki - Czy mógłby pan jechać teraz do szpitala?
Miły
staruszek pokiwał twierdząco głową.
- Oczywiście
kochaniutka - docisnął pedał gazu - Ale powiem pani, że ma pani parę w płucach.
Słychać było każde wypowiedziane przez panią słowo.
Uśmiechnęłam
się blado mimo woli.
- Wie pan… -
zaczęłam - Jak się jest prawnikiem , to trzeba ją mieć. W sądzie nie zawsze
jest spokojnie.
- A no tak -
zgodził się - Mój bratanek był kiedyś prawnikiem. Dobrym prawnikiem - westchnął
- Ale bidulek zachorował i musiał zrezygnować
z jakiejkolwiek kariery. Teraz wprawdzie wyzdrowiał, ale po dwóch
latach, żadna kancelaria nie chce go przyjąć, bo twierdzą, że wyszedł z fachu,
a nie stać go na założenie własnej firmy - pokręcił głową - I pomyśleć, że Nowy
York to duże miasto, a chłopaczyna porządnej pracy nie może sobie znaleźć.
Wpadłam na
pomysł. Wyjęłam z portfela swoją wizytówkę i podałam staruszkowi.
- Ja
posiadam własną kancelarię prawną - powiedziałam - Niech bratanek przyjdzie do
mnie i powie, że jest od pana.
- Dziękuję,
kochaniutka - schował wizytówkę do kieszeni - Ja nazywam się Nathan Prew, a mój
bratanek Max Prew.
- Zapamiętam
- powiedziałam i wysiadłam, bo dojechaliśmy na miejsce.
Po wielu
godzinach, wylądowaliśmy w Nowym Yorku. Edward nie odezwał się ani razu,
intensywnie nad czymś rozmyślając, więc mu nie przerywałam. W szpitalu owinęli
mi dłoń tylko opaską uciskową, bo ją sobie zbiłam przez te uderzenia.
Nie chcę
wyjawiać Edwardowi prawy i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie…
-----------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich czytelników <3
Jak wam podobał się rozdział...? Liczę na wasze szczere aż do bólu opinie. Rozdział myślę, że wypadł dobrze, choć spierdoliłam końcówkę, albo nawet i cały rozdział... Dziwię się, ze nadal to wszystko czytacie, bo ja na waszym miejscu już dawno bym tego nie robiła...
Chciałam podziękować szczególnie jednej czytelniczce, która zmotywowała mnie do dalszego pisania tej oto historii, bo prawdę powiedziawszy, miałam kilka rozdziałów na Pendriv'ie i dalej nie pisałam tego opowiadania, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Dzięki niej mam jestem w trakcie pisania szóstego rozdziału ; D Ale nie powiem, wam co będzie dalej, ponieważ to jest moja słodka tajemnica <3 Dzięki osobie, dla której jest ten rozdział, dostałam weny i wpadłam na wiele pomysłów związanych z tym oto blogiem ; D Rozdział dedykuję... UWAGA!!! ... Tu jest niespodzianka!! <3 Domyślacie cię? :** Rozdział jest dla Wampirka <3 Wiem, że to kolejna notka dla Ciebie, ale jestem Ci wdzięczna namówienie mnie na założenie tego bloga i po prostu nie mogę się powstrzymać <3 Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz...? :** Dziękuję Ci za wsparcie jakim dla mnie jesteś i za motywujące komentarze, które powodują na mojej twarzy uśmiech jak u nawiedzonej dziewczyny <3
Rozdział czekał, ponieważ... obiecałam sobie, że go opublikuję, gdy Wampirek doda nn na swoim blogu, który jest wprost wykurwisty i jestem na nim 100 razy dziennie <3 Co ja poradzę, że tak go kocham..? <3 Ja to się zastanawiam, czemu TY czytasz MOJEGO bloga, bo w porównaniu do Ciebie, to ja piszę kurwa jak przedszkolak... :**
Dziękuję również wszystkim innym czytelnikom, którzy są ze mną i również stanowią dla mnie ogromne wsparcie <3 Nie spodziewałam się, że będzie tyle wejść, komentarzy... To jest wspaniałe i za to wam niezmiernie dziękuję ;**
Wybaczcie, że się rozpisuję, ale mam jeszcze trochę do powiedzenia ; D Jak tam w szkole...? Mam nadzieję, że jeszcze macie odrobinę luzu, bo ja chwilowo tak ; D Mam zajebistą wychowawczynię i spoko nauczycieli ; D Nawet odrobinę polubiłam historię i WOS, bo mam z dyrektorem, a to naprawdę spoko facet :> Nic do niego nie mam, więc OK :3 Jednak chciałabym aby ta szkoła już się skończyła ; D Ale to marzenia ściętej głowy, c'nie..? ; D
I ostatnia sprawa, to to, że nie mam już nicku "Zwariowana Natalia", lecz "Normalnaa Psychopatkaa", choć to może ulec zmianie i być tak jak wcześniej <3
Pozdrawiam Gorąco <3
Normalnaa Psychopatkaa <3
Moja wstawka w rozdziale mnie rozwaliła. Wiesz co Natalia? I love you, soł very kurwa mać, much!
OdpowiedzUsuńTo naprawdę jest wspaniałe i taki ładny dedyk dla mnie, ej, aż mam łzy w oczach i jeszcze z Tobą piszę na GG, kocham Cię normalnie dziewczyno <3
No a co do samego rozdziały to powiedz tam Renee, że ja jeszcze z nią nie skończyłam i do niej wpadnę, awanturę jej jeszcze większą zrobię i dojdzie do rękoczynów, c'nie?
Szkoda, że Edward nie dowiedział się, że Ness to jego córka, po imieniu powinien się skapnąć, Renesmee. Esme, Edward, Esme! Ech, ci faceci, ale co i tak ich potrzebujemy i kochamy, szczególnie takich Edwardów <3 A co!
No, Charliemu też się dostanie i o, zjem mu chipsy i piwo wypiję, a co musi mieć dziad za swoje! Haha! Wredna ja :D
Ej, czytałam ostatni list, taki zaszczyt mnie kopnął, że mi dałaś, Kotek :*:* Ale bardzo mnie ciekawi, co było w tych pierwszych listach, no i co było w tym pudełeczku. Kotek, muszę mieć niedługo NN!
Proszę, proszę, proszę!
Ja też się postaram NN u siebie dodać szybciej, aj promis soł macz, tylko ty też dodaj NN szybciej, w szczególności, że ty masz ją napisaną, a ja jeszcze nie!
Tak się pożalę, że ja nawet nie wiem co w niej pisać, ale co tam jutro na matmie będę się zastanawiać, albo nie, na matmie nie, bo mam z nią problemy.
Ale będę na angielskim, czy francuskim <3
Boże, cudny ten rozdział był, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo niecierpliwie czekam na następny!
Kocham Cię, aj promis! Very, very soł macz!
Wampirek <333
OMG!
OdpowiedzUsuńRozdział boski!
Tak samo jak całe opowiadanie!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Jestem ciekawa kiedy Edward się domyśli.
No przecież Renesmee!
Czekam na z niecierpliwością i zapraszam do sb!
~Alison
Rozdział genialny. Jestem ciekawa jak się potoczą ich losy. Ale mam też nadzieję, że Edward dowie się że Renesmee jest jego córką. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńNo, to ja nie będę gorsza i skomentuję. Grzeczniutka Issie <3 Dobra, nie chwalę siebie, nie jestem taka wykurwiście cudowna. Ha! Dobra, nie ogarniam.
OdpowiedzUsuńWięc tak... Eeee, co ja tu chciałam... Aha! Edward jest lekko nie ogarnięty. No, bo w końcu jak do kurwy nędzy można się nie domyślić, że Nessie to jego córka?! RenEsmee. No to chyba jest do cholery jasnej jasne?! Heh, logika. Dalej. Nie chciałabym mieć takich rodziców jak Renee i Charlie. Ustawiają życie córce. Kopa w dupę i DO WIDZENIA! Heh, logiczne. Ja pierdolę, co ja mam z tą "logiką"?! Sama jej nie posiadam, a jeszcze się wpierdalam -,-'.
At this moment... Czekam na nn. Hehehe, wszyscy ruszamy dupy do szkoły. Yhmmm...
Miłego dnia, dobranoc, szóstek w szkole i... Eh, nic więcej nie wymyślę.
Issie
Brak mi słów ! Rozdział boski ! Mam ochotę zamordować rodziców Belli za to co zrobili . Jestem ciekawa co będzie w listach od Edwarda ! Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alex
Cudowny rozdział!!! Mam nadzieję,że Edward już niedługo się dowie, iż to on jest biologicznym ojcem Renesmee. I bardzo jestem ciekawa co było w tych listach od Edwarda. Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału. Błagam dodaj go jak najszybciej;)))
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, bardzo fajny, ale niestety czuję niedosyt… chcę więcej. Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńsuuuuuuuperrrrrrrrrrrrr... bardzo dobrze ze Bella zrobiła awanture matce za to ze ją przez tyle lat okłamywała:) ciekawe co będzie w listach od edwarda i jaki prezent od niego dostała,
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać nowego rozdziału pisz szybko :)
ewii
rozdział genialny. już nie mogę doczekać sie na nn.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Czekam na kolejne. Mam nadzieję że Edward się domyślił i powie o tym Belli
OdpowiedzUsuń