niedziela, 8 września 2013

Rozdział 3

Rozdział 3

Lot przebiegł pomyślnie i ku memu zadowoleniu, dolecieliśmy do Seattle dwie godziny przed planowanym czasem. Przez te kilka godzin lotu, ani trochę się nie uspokoiłam, chociaż Stewardessa przynosiła mi coś na uspokojenie, to i tak nic mi nie pomogło.
Edward nie odzywał się ani słowem, chociaż czułam na sobie jego spojrzenia pełne tęsknoty i czegoś jeszcze, ale starałam się o tym nie myśleć. To co było między nami już nie wróci. Wrócimy do Nowego Yorku i nasze drogi rozejdą się bezpowrotnie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, wyprowadzę się… Nie bądź głupia! - zganiłam się w myślach - Edward wrócił, a wbrew wszystkiemu ciągle kochasz go niczym brata! Westchnęłam cicho i zapatrzyłam się na mijane przez nas lasy.
W końcu taksówka zaparkowała przed piętrowym domkiem z białych desek. Wyskoczyłam z samochodu niczym torpeda i ruszyłam do drzwi, wściekła jak osa. Bałam się, że podczas kłótni, Edward może poznać prawdę, ale musiałam wyjaśnić sprawę z Renee i Charliem, nie zważając na konsekwencje swojego czynu.
Zadzwoniłam do drzwi, a kiedy po minucie nikt mi nie otworzył ponowiłam czynność. W końcu drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i stanęła w nich moja mama. Nie zmieniła się odkąd widziałam ją ostatni raz, a miało to miejsce jakieś dwa lata temu. Jedynie w jej brązowych - prawie, że rudych - włosach, pojawiło się kilka siwych kosmyków. Jej niebieskie oczy zaświeciły się, kiedy mnie ujrzała, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który szybko znikł, kiedy zobaczyła kto mi towarzyszy.
Nie czekając na zaproszenie wtargnęłam do domu i podążyłam do małego saloniku, z którego dobiegał głos komentatora sportowego, co oznaczało, że tata również jest w domu. I nie myliłam się. Siedział na kanapie z piwem w jednej ręce i chipsami w drugiej. Ojciec w ciągu dwóch lat odrobinę się zmienił. Jego czarne loczki, stały się prawie siwe, brązowe oczy, straciły ten swój dawny blask i odrobinę schudł.
Charlie spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, który tak uwielbiałam, a później tak jak w wypadku mamy, znikł, kiedy zobaczył Edwarda. Odłożył piwo i chipsy na stolik i wyłączył telewizor.
- Co was do nas sprowadza, drogie dzieci? - spytała mama ze swobodą, która wydała mi się sztuczna.
Posłałam jej mrożące w żyłach spojrzenie, przez które się wzdrygnęła.
- Jak mogliście?! - wysyczałam - Jak mogliście mi to zrobić?!
- Ale o co ci chodzi, Bello? - zainterweniował tata.
Spojrzałam na niego wrogo.
- O co mi chodzi?! - wybuchłam - Nie udawajcie niewiniątek! To przez was nie utrzymywałam kontaktu z Edwardem! Każdego dnia was pytałam, czy się nie odzywał, a wy uparcie zaprzeczaliście!
- Bo tak było - szepnęła mama, mniej pewnym głosem.
Gdybym nie była tak wściekła, poczułabym wyrzuty sumienia, ale teraz złość zagotowała się we mnie jeszcze bardziej, bo mimo tego, że poznałam prawdę, ona ciągle kłamie w żywe oczy.
Zrzuciłam z pobliskiej szafeczki lampę, która się roztłukła na miliony kawałeczków.
- Nie żartuj sobie ze mnie! - warknęłam na nią.
- Nie krzycz na matkę! - wydarł się ojciec.
- Bo co?! Okłamywała mnie przez pięć lat, a ja mam udawać, że nic się nie stało?! - zacisnęłam dłonie w piersi - Jak mogliście nam to zrobić?! Przez was płakałam każdej nocy! A wy nie raczyliście powiedzieć mi prawdy! Jako rodzice powinniście to zrobić!
Renee zaczęła płakać i wtuliła się w bok Charliego.
- A co mieliśmy zrobić? - wyłkała - Wiedzieliśmy, że wasza znajomość, źle się skończy dla was obojga. Planowaliśmy cię posłać na studia, chcieliśmy abyś się rozwijała…
- Co proszę?! - przerwałam jej agresywnie i walnęłam tym razem w ścianę i zbagatelizowałam ból w ręce - Chcieliście mi układać życie?! A czy wam ktoś je układał?! Nie! Sami decydowaliście o tym co chcecie robić! - wzięłam głęboki wdech, a głos mi złagodniał, lecz przybrał zimny i szorstki ton, od którego głos jeżył się na głowie - Nie uważacie, że my również mieliśmy co do tego prawo? Powinniście dać mi go do telefonu, kiedy dzwonił i przekazać listy, które wysyłał.
(Od Wampirka; I hate you, kurwa mać, very much! I mocny cios w twarz dla rodziców Belli. - Na twoje życzenie <3)
Mama przetarła łzy wierzchem dłoni.
- Wiesz czemu tego nie zrobiłam? - nie czekając na odpowiedź, kontynuowała - Miałam przekazać ci te listy od razu, ale ty powiadomiłaś nas, że zaszłaś z Jacobem Blackiem w ciążę - prychnęła - Myślałaś, że jesteśmy tacy głupi, aby w to uwierzyć? Oczywiście, cieszyłam się, że wychodzisz za Jacoba, bo zawsze bardzo go lubiłam i byłam pewna, że będzie o ciebie bardziej dbał niż on - spojrzała wymownie na Edwarda, który już miał się odezwać, ale Renee mu zakazała, uniesieniem dłoni - Było nam na rękę, że Jake uznał małą jako swoją córkę. Nie mogłam pozwolić aby wasze małżeństwo się rozwaliło. Dlatego ukryłam listy i nie powiedziałam ci o telefonach. Kiedy wkładałaś list do skrzynki, ja szłam wieczorem i go zabierałam - wytrzeszczyłam oczy - Nie miałaś z nim kontaktu, więc nie dowiedział się o Ness, a twoje małżeństwo z Jacobem nie było zagrożone - spojrzała mi w oczy - Gdybyście mieli kontakt, powiedziałabyś mu prawdę nawet po ślubie, prawda?
- To jest głupia wymówka! - znów podniosłam głos - Renesmee jest córką Jacoba!
Mama się zaśmiała.
- Nie okłamuj mnie! - jej twarz stężała - Dobrze wiem, że od początku oboje nas okłamujecie! Nie jesteśmy naiwni, Isabello! Od razu domyśleliśmy się, że to Edward jest ojcem twojego dziecka!
Posłałam jej mrożące krew w żyłach spojrzenie i zobaczyłam zszokowaną minę Edwarda. Muszę zrobić wszystko, aby się nie dowiedział…
- To są brednie! - mój głos, nie brzmiał ani odrobinę niepewnie - Renesmee Carlie Black jest córką Jacoba Blacka, a nie Edwarda Cullena! Mam gdzieś, że wam wydaje się inaczej! Nie mieliście prawa zakazywać mi czegokolwiek! Byłam pełnoletnia! Nie mieliście do cholery prawa! I ty raczysz nazywać siebie moją matką?! - tym zdaniem zraniłam Renee doszczętnie - Rodzic pragnie dla dziecka szczęścia, a ty mi je zabrałaś!
Mama uniosła rękę.
- No śmiało! - syknęłam - Uderz mnie! Co ci szkodzi?! Raniłaś mnie przez pięć lat, to co to dla ciebie będzie jedno uderzenie?! Przecież każdy może uderzyć swoje dziecko za słowa prawdy, czyż nie tak?!  - mama opuściła rękę - Nie odważysz się?! - zadrwiłam - Oj! No czemu?!
- Bello… - mama znów zaczęła płakać - Przepraszam.
Prychnęłam.
- Teraz przepraszasz?! Mogłaś myśleć pięć lat temu! Dobrze wiesz, że nienawidzę, gdy ktoś próbuje mi układać życie! - ponownie walnęłam dłonią o ścianę i chyba coś w niej złamałam, ale się tym nie przejęłam - Nie jestem tą samą Bellą co pięć lat temu! Myślałaś, że wybaczę ci wszystko?! Że zapomnę o tym, że zabrałaś mi najlepszego przyjaciela?! Że uniemożliwiłaś mi z nim jakikolwiek kontakt?!
- Bello, błagam wybacz mi - Renee próbowała do mnie podejść, ale spojrzałam na nią z odrazą i cofnęłam się o krok.
- Nie! - warknęłam - Nigdy ci nie wybaczę! Być może dawna Bella by to uczyniła, ale nie ja! Za bardzo mnie zraniłaś, Renee! - pokręciłam głową zaciskając wargi - Nawet nie dałaś mi go do telefonu, gdy dzwonił w moje urodziny! Nawet mi tego nie powiedziałaś! Pozwoliłaś abym cierpiała i myślała, że on o mnie zapomniał! Przecież wiedziałaś jak bardzo go kochałam! Że był moim bratem! - uniosłam ręce i opuściłam je z powrotem, pozwalając aby uderzyły o moje nogi - Ale nie! Wielmożna pani Renee Swan, nie mogła dopuścić, aby jej córka nadal utrzymywała kontakt ze swoim najlepszym przyjacielem, bo ubzdurała sobie, że jej wnuczka, jest jego córką! A on nie był dobrą partią dla mnie i nie mógł się ze mną ożenić, ale Jacob to co innego?! Jesteś żałosna Renee! - spojrzałam na ojca - A ty?! Wiedziałeś o wszystkim?! Tylko mnie nie okłamuj!
Charlie się zawahał.
- Znałem tylko prawdziwy adres Edwarda. Dopiero rok temu twoja matka wyznała mi całą prawdę - spojrzałam na niego spode łba - Jednak i ja domyślałem się, że Renesmee nie jest córką Jacoba.
- To wasze durne uzmysłowienia! - powiedziałam, co zabrzmiało naprawę wiarygodnie - Gdyby Renesmee była córką Edwarda, nie wychodziłabym za Jacoba! - skłamałam - Wiecie, że mam dużo kontaktów i bez trudu odnalazłabym Edwarda! Ale Renesmee nie jest jego córką!
Bo nie jest! Edward może i przyczynił się do jej przyjścia na świat, ale nie jest jej tatą! To Jacob widział jak stawia pierwsze kroki! Jak ząbkuje! Jak uczy się mówić! Nie Edward! Jacob! I to Jacob jest jej tatą!
- A może ciągle nas okłamujesz, Bello? - mama przyjrzała mi się uważniej, ale moja twarz nawet nie drgnęła.
- Nie zarzucaj mi kłamstwa, Renee! - oburzyłam się - Miałam do was zaufanie! A teraz legło ono w gruzach! Nigdy więcej wam nie zaufam!
Mama chyba setny raz się popłakała, ale ja nie zareagowałam. Nie przeprosiłam. Zapewne jutro będę żałowała swoich słów, ale dziś jestem za bardzo wkurzona, aby mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia!
- Wybaczysz nam kiedykolwiek? - w pytaniu mamy kryła się prośba.
- Nie wiem - odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby i wyciągnęłam dłoń - A teraz poproszę wszystkie listy jakie do mnie przyszły.
Renee kiwnęła głową i poszła na górę. Ja tu czekałam. Po pięciu minutach mama zeszła z wieloma listami przewiązanymi czarną wstążeczką. Wyrwałam je jej brutalnie i wsadziłam do torby.
- Nie czytałam - powiedziała mama, cofając dłoń i schowała ją do kieszeni spodni, by po chwili coś z niej wyjąć. Małe, czarne pudełeczko - To również do ciebie przyszło od niego - wskazała głową na Edwarda.
Wzięłam to do ręki i oglądałam z kilku stron, poczym schowałam do torby.
Wycofałam się w stronę drzwi.
- Widzicie mnie być może ostatni raz - sięgnęłam po notes i wyjęłam najnowsze zdjęcie Renesmee - Zachowajcie to sobie, bo wnuczki być może również nie zobaczycie.
Wyszłam na zewnątrz i bez słowa wsiadłam do taksówki, która na nas czekała za dobrą opłatą. Moja walizka była zbyteczna… Westchnęłam i dopiero teraz zaczęła boleć mnie prawa pięść. Syknęłam cicho.
- Co ci jest? - spytał Edward.
- Chyba złamałam coś w prawej dłoni, jak uderzyłam o ścianę - wyjaśniłam i zwróciłam się do kierowcy taksówki - Czy mógłby pan jechać teraz do szpitala?
Miły staruszek pokiwał twierdząco głową.
- Oczywiście kochaniutka - docisnął pedał gazu - Ale powiem pani, że ma pani parę w płucach. Słychać było każde wypowiedziane przez panią słowo.
Uśmiechnęłam się blado mimo woli.
- Wie pan… - zaczęłam - Jak się jest prawnikiem , to trzeba ją mieć. W sądzie nie zawsze jest spokojnie.
- A no tak - zgodził się - Mój bratanek był kiedyś prawnikiem. Dobrym prawnikiem - westchnął - Ale bidulek zachorował i musiał zrezygnować  z jakiejkolwiek kariery. Teraz wprawdzie wyzdrowiał, ale po dwóch latach, żadna kancelaria nie chce go przyjąć, bo twierdzą, że wyszedł z fachu, a nie stać go na założenie własnej firmy - pokręcił głową - I pomyśleć, że Nowy York to duże miasto, a chłopaczyna porządnej pracy nie może sobie znaleźć.
Wpadłam na pomysł. Wyjęłam z portfela swoją wizytówkę i podałam staruszkowi.
- Ja posiadam własną kancelarię prawną - powiedziałam - Niech bratanek przyjdzie do mnie i powie, że jest od pana.
- Dziękuję, kochaniutka - schował wizytówkę do kieszeni - Ja nazywam się Nathan Prew, a mój bratanek Max Prew.
- Zapamiętam - powiedziałam i wysiadłam, bo dojechaliśmy na miejsce.
Po wielu godzinach, wylądowaliśmy w Nowym Yorku. Edward nie odezwał się ani razu, intensywnie nad czymś rozmyślając, więc mu nie przerywałam. W szpitalu owinęli mi dłoń tylko opaską uciskową, bo ją sobie zbiłam przez te uderzenia.

Nie chcę wyjawiać Edwardowi prawy i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie…
-----------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich czytelników <3
Jak wam podobał się rozdział...? Liczę na wasze szczere aż do bólu opinie. Rozdział myślę, że wypadł dobrze, choć spierdoliłam końcówkę, albo nawet i cały rozdział... Dziwię się, ze nadal to wszystko czytacie, bo ja na waszym miejscu już dawno bym tego nie robiła...
Chciałam podziękować szczególnie jednej czytelniczce, która zmotywowała mnie do dalszego pisania tej oto historii, bo prawdę powiedziawszy, miałam kilka rozdziałów na Pendriv'ie i dalej nie pisałam tego opowiadania, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Dzięki niej mam jestem w trakcie pisania szóstego rozdziału ; D Ale nie powiem, wam co będzie dalej, ponieważ to jest moja słodka tajemnica <3 Dzięki osobie, dla której jest ten rozdział, dostałam weny i wpadłam na wiele pomysłów związanych z tym oto blogiem ; D Rozdział dedykuję... UWAGA!!! ... Tu jest niespodzianka!! <3 Domyślacie cię? :** Rozdział jest dla Wampirka <3 Wiem, że to kolejna notka dla Ciebie, ale jestem Ci wdzięczna namówienie mnie na założenie tego bloga i po prostu nie mogę się powstrzymać <3 Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz...? :** Dziękuję Ci za wsparcie jakim dla mnie jesteś i za motywujące komentarze, które powodują na mojej twarzy uśmiech jak u nawiedzonej dziewczyny <3
Rozdział czekał, ponieważ... obiecałam sobie, że go opublikuję, gdy Wampirek doda nn na swoim blogu, który jest wprost wykurwisty i jestem na nim 100 razy dziennie <3 Co ja poradzę, że tak go kocham..? <3 Ja to się zastanawiam, czemu TY czytasz MOJEGO bloga, bo w porównaniu do Ciebie, to ja piszę kurwa jak przedszkolak... :**
Dziękuję również wszystkim innym czytelnikom, którzy są ze mną i również stanowią dla mnie ogromne wsparcie <3 Nie spodziewałam się, że będzie tyle wejść, komentarzy... To jest wspaniałe i za to wam niezmiernie dziękuję ;**
Wybaczcie, że się rozpisuję, ale mam jeszcze trochę do powiedzenia ; D Jak tam w szkole...? Mam nadzieję, że jeszcze macie odrobinę luzu, bo ja chwilowo tak ; D Mam zajebistą wychowawczynię i spoko nauczycieli ; D Nawet odrobinę polubiłam historię i WOS, bo mam z dyrektorem, a to naprawdę spoko facet :> Nic do niego nie mam, więc OK :3 Jednak chciałabym aby ta szkoła już się skończyła ; D Ale to marzenia ściętej głowy, c'nie..? ; D
I ostatnia sprawa, to to, że nie mam już nicku "Zwariowana Natalia", lecz "Normalnaa Psychopatkaa", choć to może ulec zmianie i być tak jak wcześniej <3


Pozdrawiam Gorąco <3
Normalnaa Psychopatkaa <3

10 komentarzy:

  1. Moja wstawka w rozdziale mnie rozwaliła. Wiesz co Natalia? I love you, soł very kurwa mać, much!
    To naprawdę jest wspaniałe i taki ładny dedyk dla mnie, ej, aż mam łzy w oczach i jeszcze z Tobą piszę na GG, kocham Cię normalnie dziewczyno <3
    No a co do samego rozdziały to powiedz tam Renee, że ja jeszcze z nią nie skończyłam i do niej wpadnę, awanturę jej jeszcze większą zrobię i dojdzie do rękoczynów, c'nie?
    Szkoda, że Edward nie dowiedział się, że Ness to jego córka, po imieniu powinien się skapnąć, Renesmee. Esme, Edward, Esme! Ech, ci faceci, ale co i tak ich potrzebujemy i kochamy, szczególnie takich Edwardów <3 A co!
    No, Charliemu też się dostanie i o, zjem mu chipsy i piwo wypiję, a co musi mieć dziad za swoje! Haha! Wredna ja :D
    Ej, czytałam ostatni list, taki zaszczyt mnie kopnął, że mi dałaś, Kotek :*:* Ale bardzo mnie ciekawi, co było w tych pierwszych listach, no i co było w tym pudełeczku. Kotek, muszę mieć niedługo NN!
    Proszę, proszę, proszę!
    Ja też się postaram NN u siebie dodać szybciej, aj promis soł macz, tylko ty też dodaj NN szybciej, w szczególności, że ty masz ją napisaną, a ja jeszcze nie!
    Tak się pożalę, że ja nawet nie wiem co w niej pisać, ale co tam jutro na matmie będę się zastanawiać, albo nie, na matmie nie, bo mam z nią problemy.
    Ale będę na angielskim, czy francuskim <3
    Boże, cudny ten rozdział był, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo niecierpliwie czekam na następny!
    Kocham Cię, aj promis! Very, very soł macz!
    Wampirek <333

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!
    Rozdział boski!
    Tak samo jak całe opowiadanie!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Jestem ciekawa kiedy Edward się domyśli.
    No przecież Renesmee!
    Czekam na z niecierpliwością i zapraszam do sb!
    ~Alison

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny. Jestem ciekawa jak się potoczą ich losy. Ale mam też nadzieję, że Edward dowie się że Renesmee jest jego córką. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, to ja nie będę gorsza i skomentuję. Grzeczniutka Issie <3 Dobra, nie chwalę siebie, nie jestem taka wykurwiście cudowna. Ha! Dobra, nie ogarniam.
    Więc tak... Eeee, co ja tu chciałam... Aha! Edward jest lekko nie ogarnięty. No, bo w końcu jak do kurwy nędzy można się nie domyślić, że Nessie to jego córka?! RenEsmee. No to chyba jest do cholery jasnej jasne?! Heh, logika. Dalej. Nie chciałabym mieć takich rodziców jak Renee i Charlie. Ustawiają życie córce. Kopa w dupę i DO WIDZENIA! Heh, logiczne. Ja pierdolę, co ja mam z tą "logiką"?! Sama jej nie posiadam, a jeszcze się wpierdalam -,-'.
    At this moment... Czekam na nn. Hehehe, wszyscy ruszamy dupy do szkoły. Yhmmm...

    Miłego dnia, dobranoc, szóstek w szkole i... Eh, nic więcej nie wymyślę.

    Issie

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak mi słów ! Rozdział boski ! Mam ochotę zamordować rodziców Belli za to co zrobili . Jestem ciekawa co będzie w listach od Edwarda ! Kocham tego bloga <3
    Pozdrawiam Alex

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział!!! Mam nadzieję,że Edward już niedługo się dowie, iż to on jest biologicznym ojcem Renesmee. I bardzo jestem ciekawa co było w tych listach od Edwarda. Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału. Błagam dodaj go jak najszybciej;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo, bardzo fajny, ale niestety czuję niedosyt… chcę więcej. Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  8. suuuuuuuperrrrrrrrrrrrr... bardzo dobrze ze Bella zrobiła awanture matce za to ze ją przez tyle lat okłamywała:) ciekawe co będzie w listach od edwarda i jaki prezent od niego dostała,
    już się nie mogę doczekać nowego rozdziału pisz szybko :)
    ewii

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział genialny. już nie mogę doczekać sie na nn.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział genialny. Czekam na kolejne. Mam nadzieję że Edward się domyślił i powie o tym Belli

    OdpowiedzUsuń