Rozdział 18
- Kiedy się pobierzemy? - zapytał Edward, gdy leżeliśmy w łóżku. Ja byłam
zmęczona i chciało mi się spać, wiadomo dlaczego. On mnie naprawdę kiedyś
wykończy. Takiego napalonego człowieka to ja jeszcze nie widziałam. Zastanawiam
się czy to nie jest już seksoholizm. Bardzo powoli otworzyłam powieki.
- Przed porodem, hm? - przekręciłam się na bok.
- Ale tak mniej więcej. Miesiąc? Dwa? - uniósł brwi i spojrzał na mnie
wyczekująco. Zaśmiałam się cicho. No naprawdę…
- Aż tak ci śpieszno, aby stracić wolność? - objęłam go jedną ręką w
pasie, a głowę położyłam na jego barku. Objął mnie opiekuńczo ramieniem.
- Ja się już nie mogę doczekać, aż stracę wolność. - poczułam jak całuje
mnie we włosy i zaciąga się moim zapachem. Uśmiechnęłam się. - Chcę abyś była
moja w każdym znaczeniu tego słowa. Chcę żebyś już była moją żoną.
- Kochanie, ja już jestem twoja. - zamruczałam całując jego pierś. -
Zawsze będę. To się nie zmieni, jasne? Też się nie mogę doczekać naszego ślubu.
Możemy się pobrać za dwa miesiące, dobrze? Trzeba pozałatwiać dużo spraw…
- Mhm… A może wynajmiemy firmę, która organizuje śluby i wesela? Czytałem
trochę w internecie, że…
Podparłam się na łokciu i spojrzałam mu w oczy.
- Nie chcę, aby mój ślub był organizowany przez obcych ludzi Edwardzie.
Zorganizuję go z pomocą Rosalie. - przeczesałam jego włosy. Chwycił moją rękę i
złożył długi pocałunek na mym nadgarstku.
- Jak sobie życzysz księżniczko. - uwięził mnie w silnym uścisku i zaczął
nami kołysać. - Dla ciebie wszystko.
Znów ułożyłam głowę na jego barku i zamknęłam oczy. Przy nim czułam się
najbezpieczniej na świecie. Wiedziałam, że nie pozwoli, aby stała mi się
krzywda. Mi i naszym dzieciom. Za to go kocham. Za jego opiekuńczość. Wielkie
serce. Czasem brak rozumu. Za to, że czasami jest nieznośny i irytujący. Za to,
że jest moim Edwardem. Takim, jakim go poznałam.
Nagle miedzianowłosy zachichotał. Ciekawość wzięła nade mną górę.
Spojrzałam na niego.
- Co cię rozbawiło? - uśmiechnęłam się, a on zrobił to samo.
- A… przypomniało mi się coś. - mruknął rozbawiony.
- Mogę wiedzieć co takiego? - naprawdę, byłam ciekawa. Chociaż znając
Edwarda, to rozśmieszyło go byle co.
- Przypomniał mi się nasz pierwszy raz. - posłałam mu gniewne spojrzenie i
uśmiech natychmiast zszedł mu z tej aż nazbyt przystojnej twarzy. - Znaczy… To…
Jak… - zaczął się jąkać. - No… Znaczy… Jak się wstydziłaś… I… Mi… Opierałaś…
- ŚPISZ W GOŚCINNYM! - warknęłam i odsunęłam się od niego.
- Ale, kochanie… - spojrzał na mnie szczenięcymi oczami. - Wybacz jeśli
cię uraziłem, nie to miałem na myśli. - pocałował moje ramie.
- Śpisz. W. Gościnnym. - powtórzyłam dobitnie. Edward ze zrezygnowaną miną
wyszedł. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem. No i dobrze. Niech teraz przeprasza.
Uwielbiam go drażnić. I jest słodki gdy przeprasza. Jak pięciolatek, który coś
przeskrobał.
Próbowałam się wygodnie ułożyć, ale bez Edwarda te łóżko jest… dziwne. Za
zimne i za miękkie. No naprawdę. Na szczęście w końcu udało mi się usnąć, ale
obudziłam się niewyspana i strasznie obolała. Jęknęłam. Marzył mi się masaż!
- EDWARD!! - krzyknęłam. Mój narzeczony wpadł do sypialni, prawie
wyważając przy tym drzwi.
- Co się stało? - podszedł do mnie. - Coś cię boli? - położył dłoń na moim
brzuszku.
- Plecy. - nakryłam swoją dłonią, jego. - Pomasujesz?
- Jasne. - zgodził się szybko. Usiadł za mną i zaczął rozmasowywać mi
ramiona. Zamknęłam oczy, rozkoszując się dotykiem jego zwinnych palców. O tak,
te palce i dłonie potrafią wiele wyczynić. Uch! Nie! Nie będę teraz o tym
rozmyślać! Ja i moje nieczyste myśli…! - Coś cię jeszcze boli?
- Kark. - pochyliłam głowę do przodu, gdy zaczął rozmasowywać wymienioną
przeze mnie, część ciała.
- Bella, ja cię naprawdę przepraszam. Nie chciałem cię urazić w żaden
sposób. Nasz pierwszy raz bardzo mi się podobał i nigdy go nie zapomnę. -
wyszeptał mi do ucha, a ja zadrżałam.
- Em… Dobrze. Wybaczam. A gdzie jest Renesmee?
- W swoim pokoju. Ogląda pokemony i coś rysuje. - poczułam na karku jego
ciepły oddech. Przymknęłam oczy. - Chce iść na plac zabaw, a potem na lody.
- Dobry pomysł. - zgodziłam się, kiwając głową.
- Tak myślałem… czy nie wybudować jej placu zabaw w naszym ogrodzie. Co o
tym sądzisz? Mogła by się tu bawić codziennie i nie musielibyśmy jej pilnować,
aby się nie zgubiła. Mogłaby tu zapraszać kolegów, których pozna w szkole… No i
nasze kolejne dzieci też będą mogły się bawić.
Odwróciłam się i usiadłam mu na kolanach.
- Dzieci? - uniosłam jedną brew, a on pokiwał głową.
- Tak. Chcę założyć z tobą dużą rodzinę i mieć co najmniej pięcioro
dzieci. - wyszczerzył się.
- W porządku. Możemy mieć pięcioro dzieci. - przeczesałam jego miedzianą
czuprynę. - A co do tego placu zabaw… Pomysł mi się podoba, tylko…
zastanawiałam się, czy nie wyprowadzić się stąd i nie kupić drugiego domu.
Chciałabym zacząć od początku wszystko.
- Ale po co kupować? - ożywił się. - Przecież tu stoi mój dom. Kupiłem,
gdy przyleciałem do Nowego Yorku, żeby ci… - urwał nagle i uciekł spojrzeniem.
- Żeby co? - zapytałam podejrzliwie.
- Nic, nic. Tak mi się tylko powiedziało. Bolą cię jeszcze plecy? -
cmoknął mnie lekko. On mnie okłamuje, co za cham jeden!
- Nie bajeruj Cullen, tylko mów mi o co chodzi! - zmrużyłam oczy jak żmija
czym wywołałam śmiech miedzianowłosego.
Pochylił się, przyciągając mnie mocniej do siebie i łącząc nasze usta w
naprawdę namiętnym pocałunku. Wiedziałam co ten człowiek knuje i prawie mu się
to udało. Odkręciłam szybko głowę w bok.
- Powiedz mi o co chodzi. - zażądałam. Poczułam jego ciepłe i podniecające
pocałunki na szyi. Jęknęłam cicho i się odsunęłam na drugą stronę łóżka. -
Edward! - zganiłam go ze śmiechem. - Powiedz mi, proszę.
Zielonooki westchnął ciężko i położył się na plecach.
- Czytałaś moje listy? - zapytał nie patrząc w moją stronę.
- Pewnie, że tak. Dzięki nim uświadomiłam sobie jak mocno cię kocham. - w
kącikach jego ust zaczaił się uśmiech.
- A pamiętasz co było w ostatnim?
-
Oczywiście. Znam go na pamięć. - taka była prawda. Czytałam go wiele razy. Więc
zaczęłam go recytować. - Droga Bello, Nie wiem…
- Nie Bello.
- Edward pokręcił głową, przerywając mi. Chodzi mi o to co napisałem w post scripts.
Zmarszczyłam
brwi i posłusznie wyrecytowałam te trzy zdania.
- Nie
będę Cię szukał. Jeśli kiedykolwiek się spotkamy, wiedz, że to będzie czysty
przypadek. Kocham Cię, Bello. Możesz mi w końcu wyjaśnić o co chodzi?
- Właśnie…
To nie był przypadek. - wyszeptał. - Szukałem cię, a kiedy… kiedy dostałem twój
adres… przyleciałem od razu. Musiałem poznać odpowiedź, dlaczego nie
odpisywałaś na listy. O których jak się okazało nie miałaś pojęcia.
- Och
Edwardzie! - wtuliłam się w niego mocno, a po policzkach spłynęły mi łzy. - Tak
bardzo ci za to dziękuję. Bardzo mocno cię kocham.
- Ja ciebie
również najdroższa. - wyszeptał mi czule do ucha i przycisnął wargi do mojego
czoła. - Jesteś dla mnie wszystkim. Ty i nasze dzieci. Nie wiem co bym bez was
począł. Nie pozwolę, aby znów ktoś stanął na naszej drodze. Nie pozwolę,
rozumiesz mnie, Bello? - uniósł palcem moją brodę i spojrzał mi w oczy.
- T-tak. -
wyszlochałam kładąc dłoń na jego policzku. Wyciągnęłam szyję i leciutko
musnęłam jego usta swoimi. - Wierzę ci Edwardzie. W każde twoje słowo.
~*~
Miesiąc
później mieszkaliśmy już w innym domu. Tym, który kupił Edward podczas swojego
planu. Będę mu za to wdzięczna do końca życia. Siedziałam w naszej sypialni,
rozpakowując walizki. Swoje i Edwarda. Składałam schludnie ubrania i wkładałam
na odpowiednie półki w dużej szafie z lustrem.
- Bello! -
usłyszałam głośne westchnięcie ukochanego. Spojrzałam na niego z lekkim
uśmiechem. - Nie powinnaś się przemęczać! Zostaw, ja to zrobię!
Zaśmiałam
się i zignorowałam narzeczonego. Z dnia na dzień jest coraz bardziej
nadopiekuńczy. Z jednej strony to jest cholernie słodkie, że tak się o mnie troszczy,
ale z drugiej cholernie irytujące.
- Kochanie…
- zaczęłam spokojnie. - Nie jestem z porcelany. A tym się nie męczę. Nie mam
zamiaru leżeć całe dnie w łóżku, oglądając telewizję albo czytając książkę.
Muszę coś robić, bo inaczej będziesz musiał oddać mnie do psychiatryka. -
wydęłam wargi.
- Czy ty nie
rozumiesz, że się o ciebie martwię? - podszedł do mnie powoli i wyjął z moich
dłoni swój czarny podkoszulek i rzucił go niedbale na łóżko. Jego ramiona
natychmiast objęły moją talię, a usta spoczęły na moich. - Chcę dla ciebie i
malucha jak najlepiej. - wyszeptał
odsuwając się nieznacznie.
- Rozumiem
kochanie, ale ja muszę się ruszać. Właśnie dla dobra swojego i dzidziusia.
Jeżeli będę cały czas leżeć, to może naszemu dziecku zaszkodzić. Więc uspokój
się najdroższy. - pogłaskałam go po policzku. - Wypakowywanie naprawdę nie jest
ciężkie.
Edward przyglądał
mi się przed dłuższą chwilę, marszcząc brwi. Ja cały czas się uśmiechałam.
- No dobrze.
- poddał się w końcu. - Ale gdy będziesz się źle czuła, masz mi natychmiast
powiedzieć! - pogroził mi palcem.
-
Oczywiście, że ci powiem. - wywróciłam
oczami. - A teraz idź zrobić mi naleśniki, bo głodni jesteśmy. I Renesmee
zapewne też.
- Już się
robi. - pocałował mnie przelotnie i wyszedł z sypialni. Pomachałam mu na
odchodnym i wróciłam do układania ubrań, których było już niewiele.
Wyciągnęłam
Ness z Pokemonowego pokoju i zeszliśmy na dół gdzie Edward kładł kolejnego
naleśnika na talerz.
- Yey!
Naleśniki! - pisnęła Ness sadowiąc się przy stole. - Chce też kakao.
- Ja zrobię!
- powiedziałam szybko i zabrałam się za robienie ciepłego napoju.
Po obiedzie
- a może kolacji? - usiedliśmy wszyscy w salonie. Edward wziął Ness na kolana, a
mnie czule objął ramieniem. Spojrzałam mu w oczy.
- Obiecaj
mi, że tak będzie już zawsze.
- Obiecuję.
- szepnął z powagą i złożył na mych wargach pocałunek. - Już zawsze.
--------------------------------------------------------------------------------------------
No wiem, rozdział dodany szybko. Prawda jest taka, że chcę dokończyć tego bloga najszybciej jak to będzie możliwe. Jestem podła? Możliwe XD Dziękuję wszystkim za pokrzepiające komentarze pod ostatnią notką. Nie mam zamiaru się tu rozpisywać, bo prawda jest taka, że jeszcze chwila i zasnę. Piszę rozdział na nowego bloga, ale nie idzie mi to za bardzo. Nie chcę tego sknocić choć czuję, że już to zrobiłam w pierwszym zdaniu. No nie ważne :) Jak zacznę publikować tam notki to sami ocenicie XD
Dobranoc,
s.w.e.e.t.n.e.s.s ^^