Rozdział 11
Moje serce
na moment stanęło, a potem zaczęło bić jak oszalałe. Patrzyłam się na
zszokowanego Edwarda, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Oddech miałam przerywany
i trzęsły mi się dłonie. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. I co ja mam
teraz zrobić? Nie da się tego już odkręcić!
Edward
powrócił do mojego życia i teraz pewnie odejdzie, grożąc, że odbierze mi córkę.
Gdy tylko ta myśl zawitała w mojej głowie, przytuliłam córeczkę mocniej, jakbym
chciała ją zakryć, schować przed jej prawdziwym ojcem.
W głowie
miałam totalny chaos. Na niczym nie mogłam się skupić dłużej niż dwie sekundy. Zastanawiałam się co teraz będzie. Miałam
milion scenariuszy, same złe. Wiedziałam, że Edward mi tego nie wybaczy, a
jeśli już to nie prędko. W końcu w moim gabinecie, wyznał mi, że chciałby mieć
teraz dziecko, miałam możliwość wtedy wyznania mu prawdy. Ba! Mogłam mu
powiedzieć, gdy tylko spotkaliśmy się w parku!
Jednak nie
sądziłam, że tajemnica kiedykolwiek wyjdzie na jaw. Chciałam żyć z Jacobem,
choć nie kochałam go jako mężczyzny. A może Ness, gdyby dorosła, sama chciałaby
poznać swojego biologicznego ojca? Jak to się mówi „Kłamstwo ma krótkie nogi”.
Musiałam
odnieść Renesmee na górę, ale gdybym tylko wstała, jak nic bym upadła. Jednak
nie może słyszeć naszej rozmowy… Zebrałam się w sobie, przetarłam policzki i
wstałam. Zachwiałam się odrobinę, czym zaniepokoiłam Ness, bo się ode mnie
odsunęła na chwilę i przyjrzała mi się uważnie. Uśmiechnęłam się do niej, czym
najwyraźniej ją uspokoiłam.
Zaniosłam ją
na górę i powiedziałam, że muszę porozmawiać z Edwardem i żeby się bawiła lub
oglądała bajki. Pokiwała główką i zaczęła coś malować. Cała się trzęsąc i znowu
zaczynając płakać, zeszłam na dół. Podtrzymywałam się barierki, aby nie upaść.
Sama nie wiedziałam, czemu tak reaguję. Przecież Edward najwyżej się na mnie
powydziera, pogrozi odebranie mi Nessie i odejdzie.
Właśnie…
odejdzie. To bolało najbardziej, że znowu go stracę i być może nie odzyskam.
Odebraniem mi Ness tylko pogrozi, bo nie jest taki, aby ją odebrać. Prawda? A może skoro ja go zraniłam, to on
też we mnie uderzy? Te myśli były najgorsze…
Stał w tym
samym miejscu, co wcześniej. Spojrzał na mnie z takim bólem, że miałam
wrażenie, że cegła spada mi na głowę i ktoś wbija mi zardzewiały, ząbkowany
sztylet w serce, poczym go przekręca. Skuliłam się i wybuchłam jeszcze większym
płaczem.
-
Przepraszam - wyszeptałam tylko, na co on prychnął.
- Tylko tyle
masz mi do powiedzenia? - jego ton był szorstki jak brzytwa. Przylgnęłam do ściany,
jakbym mogła się w nią wtopić - Głupie „przepraszam”?
- zaśmiał się sztucznie i spojrzał mi w oczy - Uwierzyłem ci, wtedy w twoim
gabinecie - zrobił kilka kroków w moją stronę - Byłaś taka pewna! Mówiłaś to,
jakby to była prawda! A teraz się dowiaduję, że mnie po prostu okłamałaś!
Wzięłam
głęboki wdech przez zaciśnięte zęby.
- Chciałam
ci powiedzieć… wtedy, kiedy ta dziewczyna zaczęła cię całować. Miałam ci wyznać
całą prawdę. Jednak potem sobie uświadomiłam, że ty masz już swoje życie, ja
mam swoje z Jacobem i Ness. To znaczy miałam… nie wiesz jak mi było ciężko, ze
świadomością, że cię oszukuję! - osunęłam się po ścianie i owinęłam kolana
ramionami - Ale wiedziałam, że jak się dowiesz, całe moje życie, które sobie
ułożyłam, legnie w gruzach… Nie mogłam na to pozwolić. Musiałam chronić swoją
rodzinę.
- Powiedz mi
jedno… kochałaś Jacoba? - spytał.
Spojrzałam
mu w oczy i kiwnęłam głową.
- Tak, ale
nie jak mężczyznę. Kochałam go jak brata, a on mnie jak siostrę. Nic nas nie
łączyło. Jacob rozpowiedział wszystkim, że jestem z nim w ciąży, a potem się
pobraliśmy - pokręciłam głową i wlepiłam wzrok w swoje stopy - Wiedział od
początku, że ty jesteś ojcem. W tamtych czasach byłeś jedyną osobą, z którą
sypiałam.
- Więc co tu
psuć! - krzyknął, a ja się wzdrygnęłam - Jakieś fikcyjne małżeństwo?!
- Robiłam to
dla Ness - szepnęłam, pociągając nosem - Rok temu powiedziałam jej, że Jacob
nie jest jej prawdziwym tatą, jednak ona powiedziała, że nie chce mieć innego
taty, bo to Jake nim jest. Nie chciałam jej mieszać w głowie. Gdybyś dowiedział
się ty, chciałbyś się z nią widywać, a ona nie wiedziałaby co robić… -
pokręciłam głową - Robiłam to, aby ją chronić!
- A gdybyśmy
mieli kontakt, powiedziałabyś mi?
- Tak -
odpowiedziałam od razu - Powiedziałabym ci, że spodziewam się twojego dziecka.
Gdybyśmy spotkali się po dwóch latach, też bym ci powiedziała, bo Nessie nie
rozumiała wtedy jeszcze zbyt wiele. Teraz zrezygnowałam dla jej dobra.
Edward schował
twarz w dłonie, wziął głęboki wdech i opuścił ręce.
- I tak
powinnaś mi powiedzieć. Mówiłem ci w twoim gabinecie, że chciałbym zostać
ojcem! A ty ukryłaś przede mną, że już nim jestem! Odebrałaś mi prawo do bycia
ojcem! A gdybym ja tobie zabrał teraz Renesmee i nie pozwalał się z nią
widywać?!
Moja głowa
wystrzeliła do góry.
- Nie
zrobisz mi tego! Nie pozwolę ci odebrać mi Nessie!
Chłopak
pokręcił głową.
- Nie
odbiorę ci jej, bo miejsce dziecka jest przy matce i nie jestem tak wredny jak
ty! - ałć, zabolało - Naprawdę się zmieniłaś. Uważałem, że na lepsze, ale teraz
mam co do tego poważne wątpliwości! Okłamujesz wszystkich dookoła! Ba! Ty
okłamujesz nawet samą siebie, wmawiając sobie, że byłaś z Jacobem szczęśliwa! -
stopniowo podnosił głos, a ja coraz bardziej się kuliłam pod tą ścianą - Bello
zastanów się nad tym co ty wyrabiasz! Twoje życie to jedno wielkie kłamstwo! Co
tu jest prawdą co?! Ciągle kłamałaś, udając przy wszystkich, że jesteście
szczęśliwym małżeństwem! W pracy kłamiesz, mnie okłamywałaś! I jak na tym
wyszłaś co?! To ci nic dobrego nie przynosi i będziesz tego bardzo żałowała!
- Już
żałuję… - wyszeptałam na tyle głośno, aby on usłyszał.
Zaśmiał się
sztucznie.
- Na to już
za późno! Teraz myślisz o żalu?! - zakpił ze mnie - Trzeba było pomyśleć te
pięć lat temu! Skłamałaś raz i musisz to dalej ciągnąć! Tego chciałaś?! Wątpię,
aby tak! - zamknęłam oczy. Jego słowa bolały, ale sobie na to zasłużyłam, bo
wszystko co mówił, to prawda. Dopiero teraz sobie zdałam z tego sprawę. Pięć
ostatnich lat mojego życia, to kłamstwo…
- Nie
wiedziałam, że to poniesie za sobą takie konsekwencje - mówiłam cicho, ciągle
płacząc - Myślałam, że będzie lepiej.
- Nie
myślisz może, że na myślenie o konsekwencjach jest już za późno?! - znowu
krzyczał - Przecież nie cofniesz czasu! Nie możesz już postąpić inaczej! Nic
nie możesz zmienić! Spójrz na mnie, Bello.
Spełniłam
jego prośbę.
- Gdybyś mi
powiedziała, prawdę w twoim gabinecie, nie odszedłbym, nie wydzierał się na
ciebie tak jak teraz, bo wtedy to nie ty zawiniłaś… - wziął głęboki wdech i
wypuścił powietrze z głośnym świstem - Owszem, chciałbym poznać Renesmee, ale
nie żądałbym abyś powiedziała jej prawdę. Chciałbym ją tylko poznawać… A ty mi
to odebrałaś!
- Błagam,
Edwardzie, wybacz mi - załkałam.
- Nie mogę.
Nie potrafię - pokręcił głową - Bynajmniej nie teraz.
- A kiedyś?
Za kilka lat? - spojrzałam na niego z nadzieją.
- Nie wiem… Nie jestem pewien czy będę potrafił
- spojrzał na mnie z bólem - Muszę to wszystko przemyśleć, zastanowić się nad
tym wszystkim - podszedł i pocałował mnie w czoło - Bądź pewna, że nie wniosę
sprawy do sądu i nie będę chciał odebrać ci praw rodzicielskich. Widzę, że tego
najbardziej się bałaś, ale nie potrafię zrobić tego Renesmee… Żegnaj, Bello.
I wyszedł,
trzaskając drzwiami. Wsadziłam sobie pięść do ust, żeby nie krzyczeć. Bolało.
Zasłużyłam sobie na to. To ja go okłamywałam… Wysłałam wiadomość, do Rose, żeby
przyjechała do mnie jak najszybciej. Przyjechała po dwudziestu minutach.
Kiedy
znalazła mnie w takim stanie, od razu mnie przytuliła i kazała Emmettowi, który
przyjechał z nią, iść pakować mnie i Ness. Wtuliłam się w przyjaciółkę.
- Bells, co
się stało? - spytała troskliwie.
- On wie -
wydukałam - Dowiedział się… Ness powiedziała, że teraz nie ma ani udawanego
tatusia, ani prawdziwego. Domyślił się, a ja nie miałam siły zaprzeczać. Był
zły na mnie i wyjechał. Powiedział, że nie wie czy mi wybaczy, Rose!
Szwagierka
pogłaskała mnie po plecach.
- Na pewno
tak się stanie… On cię kocha. Miłość przezwycięża wszystko. Pamiętaj skarbie,
że miłość jest silniejsza od nienawiści.
- To tak,
boli Rose - powoli zaczęłam się uspokajać - Przespałam się z nim wczoraj.
Dziewczyna
wstrzymała na chwilę oddech.
- Jak to? -
wydusiła w końcu.
- Nie
wiedziałam co robię. Po prostu się stało… - pokręciłam głową - Moje życie się
sypie, odkąd od wrócił, a było dobrze. To co, że z Jacobem byliśmy tylko
przyjaciółmi. Nessie miała szczęśliwy dom, wszyscy myśleli, że jesteśmy
wzorowym małżeństwem - mówiłam jak w amoku - I on wrócił, dowiedziałam się, że
rodzice mnie okłamali, Jake został zabity, prawda wyszła na jaw… Uświadomił mi,
że pięć lat, było tylko kłamstwem…
- Spokojnie,
Bello… Zabierzemy ciebie i Renesmee, odpoczniesz trochę, uspokoisz się,
przemyślisz wszystko na spokojnie. Zobaczysz, ułoży się - pocieszała mnie,
głaszcząc mnie po głowie, jak małe dziecko.
- Znowu go
straciłam… - ponownie zaczęłam płakać - Tym razem być może już na zawsze.
Powinnam go przeprosić, Rosalie…
- Nic nie
powinnaś! - oburzyła się - Powinien zrozumieć, że nie chciałaś niszczyć swojej
rodziny! - pomogła mi wstać.
Emmett
zszedł z góry niosąc trzy walizki, a Nessie zeszła przed nim. Wzięłam ją na
ręce.
- Mamusi,
cemu płaces? - spytała, marszcząc brwi.
- Nie martw
się kotku - pocałowałam ją w policzek - To nic takiego, zaraz mi przejdzie,
zobaczysz - uśmiechnęłam się blado.
- Spakowałem
pierwsze lepsze ciuchy - powiedział, Em - Możemy już jechać, jeśli jesteś Bello
gotowa.
Potwierdziłam
skinieniem głowy. Postanowiłam, że kupię nowy dom, a ten sprzedam. Zacznę nowe
życie, jako samotna matka. Może od początku takie przeznaczenie jest mi pisane,
a ja staram się go uniknąć? Być może wisi nade mną jakieś fatum…
Poszłam na
górę, szybko się ogarnąć. Przemyłam twarz zimną wodą. Wyglądałam strasznie, ale
nie to było najważniejsze. Przeczesałam włosy palcami i wytarłam twarz o
ręcznik. Wzięłam głęboki wdech i oparłam się o umywalkę, patrząc w dół. Tak,
muszę zacząć nowe życie. Bez Edwarda, który odszedł i bez Jacoba, który zginął.
Ani o jednym , ani o drugim nie zapomnę, bo to jest wprost niemożliwe…
Zeszłam na
dół i pojechaliśmy do domu mojego brata. Jutro rozejrzę się za nowym domem i
wystawię obecny na sprzedaż. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Zrezygnuję z
kłamania, powiem wszystkim, że Ness to córka Edwarda, nie Jacoba… Być może
jeszcze nie jest za późno, aby sprostować co nieco swoje życie. Westchnęłam. I
znowu oszukuję samą siebie…
------------------------------------------------------------------------------------------
No więc...
s.w.e.e.t.n.e.s.s troszkę zaniedbała sprawę, ale rozdział na blogu się pojawił. Wena na tego bloga ostatnio mi gdzieś wyparowała i siedzę przed komputerem, Word otwarty i potrafię napisać jedno - dwa zdania. Załamuję się powoli. Ale chcę tego bloga skończyć i niedługo wezmę się za pisanie. Może nawet dziś, ale to dopiero jak wrócę z rezulekcji. Nie pytajcie. Zapisałam się do warty w kościele. I dwie godziny tam spędzę ;-; Oczywiście mundur obowiązkowy, więc zamarznę na kość.
Dobra... Podobał się? Tak? Super. Nie? Też super. Cóż, wiele na tym blogu działo się nie będzie, bo polecę jedynie z 20-30 rozdziałami. Coś pomiędzy tym. Potem... nie wiem. Być może już nic. Być może zakończę wszystkie blogi i więcej o mnie na blogosferze nie usłyszycie. Nic jeszcze pewne nie jest.
Tymczasem zapraszam was na moje dwa pozostałe blogi;
~ http://niewolnicy-wyspy.blogspot.com/ (ten prowadzę z Wampirkiem, którego na pewno wszyscy znają. Zadziwiające jest to, że można się przyjaźnić mimo odległości 430km. Ale jak się chce, to się wszystko może. Ach! Wampirek nie jest 17-latką. Jest pedofilem. XD)
~ http://this-is-not-true.blogspot.com/ (ten blog został założony stosunkowo niedawno, bo 31 marca [jeśli dobrze kojarzę] i prowadzę go z Paulineee XD)
Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s